Dzisiaj śledzi ciąg dalszy.
Zwykle do marynowania ich wybieramy octy – tu wybór jest szeroki od
spirytusowego przez winny biały, winny czerwony, jabłkowy aż do balsamicznego i
galssy balsamicznej. Tego jednak było mi mało i postanowiłam zamarynować
śledzie w winie. Dlaczego nie w winie? Przecież świetnie marynuje się w czerwonym
wytrawnym dziczyznę, wołowinę, wieprzowinę, a dalej podlewamy winem bigos i
inne potrawy. Śledzie też zasługują na odrobinę luksusu. Z rybami zwykle, jak
to się mawia, dobrze idą białe wina, dlatego tej linii trzymałam się. Nie
zamierzałam rzucać się na jakiś kosztowny trunek, ale uważam, że nie powinniśmy
wlewać do garnka czy wykorzystywać do przyrządzania potraw wina, którego nie
chcielibyśmy wypić samodzielnie. Lubię wina wytrawne i półwytrawne, a i jako
marynata lepiej, żeby było kwaśne, więc wyboru nie było jak tylko wytrawne.
Śledzie maja bardzo wyraźny smak i nie chodzi w marynowaniu oto, żeby go zabić,
ale tylko dopełnić, dlatego też nie mogło być zbyt wyraziste w aromatach. Coraz
bliżej byłam dokonania wyboru. W wyniku selekcji odpadło wiele win i
ostatecznie wybrałam Gato Negro Sauvignon
Blanc. W kolorze jest ono bladożółte z lekkim odcieniem zieleni, aromaty
nie są zbyt bogate, ale wyczuwa się w nim owocowość i zrównoważoną kwasowość. To raczej niewyszukane wino, ale uważam, że
dobrze sprawdza się w kuchni. Z racji tego, że wino nie było podstawowym
smakiem, a miało dojść jeszcze kilka elementów nie poszukiwałam dalej.
Kwasowość już mamy, co dalej? Teraz słodycz - dodajemy rodzynki i, ponieważ są
same w sobie słodkie, dodajemy brązowy cukier trzcinowy, bo po pierwsze nie słodzi
tak bardzo, po drugie ma lekko karmelowy aromat. Nuty ostre stanowią tutaj
liście laurowe, ziele angielskie, czarny pieprz i goździki plus oczywiście
nieodłączna cebula. Taki oto smaczny
komplecik powstał i szybko znalazł przy stole zwolenników, przeciwników nie
było, zatem uważam tę propozycję za udaną. Zaznaczyć jednak muszę, że to
stanowczo propozycja dla osób, które lubią smak śledzi, bo jest on mocno wyczuwalny
nawet po kilku dniach marynowania, ale zaletą jest tutaj fakt, że do całości
kompozycji świetnie pasuje olej lniany, którym polewamy sobie śledzie na
talerzu.
Naprawdę mniam, zwłaszcza w towarzystwie żytniego chleba z siemieniem lnianym lub chleba na bazie czarnego piwa,
Naprawdę mniam, zwłaszcza w towarzystwie żytniego chleba z siemieniem lnianym lub chleba na bazie czarnego piwa,
o których napiszę
już niebawem.
Śledzie
marynowane w winie
0,5kg matiasów
2 białe cebule
3 goździki Appetita
3 liście laurowe Appetita
5 ziaren ziela angielskiego
Appetita
5 ziaren czarnego pieprzu
300ml białego wytrawnego wina
100ml wody
1/3 szkl. rodzynek
2 płaskie łyżki brązowego
cukru
Śledzie przez godzinę moczymy w
wodzie, odcedzamy i osuszamy. Kroimy na 3-centymetrowe kawałki, odstawiamy.
Zagotowujemy wodę z
przyprawami i cukrem. Następnie wlewamy wino, zagotowujemy i dosypujemy
rodzynki. Zalewę studzimy.
Cebulę kroimy w pół plasterki,
parzymy wrzątkiem, studzimy.
W słoiku warstwami układamy
śledzie, cebulę i rodzynki. Całość zalewamy zalewą. Zamykamy i odstawiamy do
zamarynowania na 3-4 dni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz