środa, 9 marca 2011

Słowo, które karmi, czyli ,,gotowanie jest alchemią, a alchemia jest gotowaniem”…

Obok gotowania moją pasją są książki, a właściwie ich czytanie. Nie mam jakiegoś ulubionego gatunku ani autora. Szukam czegoś, co mnie zainteresuje albo okładką, albo opisem na skrzydełku, czyli tematyką, która wydaje mi się bliska. I tym sposobem trafiłam na ,,Kota alchemika” Waltera Moersa. Niby fantastyka dla dzieci, choć niekoniecznie, ale ile w niej mądrości kulinarnych.
I tak na samym początku trafiłam na opis kuchni, w której każdy, czy to profesjonalista, czy amator, chciałby się znaleźć:
,,Tu wszystko było czyściutkie, porządnie poukładane, jasne i przyjazne. (…)Na środku znajdował się wielki, czarny piec żeliwny ze stojącymi na nim wypolerowanymi miedzianymi kociołkami, patelniami i garnkami; olbrzymi stół z wieloma krzesłami dookoła przykrywał czysty, biały obrus, na którym były starannie ułożone talerze, srebrne sztućce, kieliszki do wina i wody (…). Patelnie, garnki i inne przyrządy kuchenne, wszelkiego rodzaju trzepaczki, chochle, tasaki, szumówki, sita, wałki do ciasta wisiały na hakach przy ścianach lub zwisały z sufitu. Na pięknych ciemnych drewnianych regałach piętrzyły się naczynia we wszystkich możliwych barwach i kształtach. Zlewozmywak lśnił śnieżną bielą, wielki regał zastawiony był niezliczonymi słoiczkami z wysuszonymi ziołami, pomiędzy którymi leżakowały butelki wina, a obok nich stały książki kucharskie.”
Ogromne wrażenie zrobiło również na mnie zdefiniowanie pojęcia gotowanie – niby nic nowego, ale ostanie zdanie może zaskoczyć:
,,Gotowanie jest alchemią, a alchemia jest gotowaniem. Łączenie ze sobą znanych elementów, by stworzyć z nich coś całkiem nowego, oto istota zarówno sztuki kulinarnej, jak  i alchemii. W obu dyscyplinach garnek i płomień odgrywają bardzo istotną rolę, chodzi o dobieranie dokładnie wymierzonych składników, redukcje substancji, łączenie rzeczy od dawna znanych z przełomowo nowatorskimi. O powodzeniu lub niepowodzeniu mogą zadecydować maleńkie różnice w ilości składników lub sekundy warzenia. Ugotowanie dobrego jedzenia uważam za równie istotne, jak wynalezienie nowego lekarstwa.”
Eksperymenty kulinarne również zostały świetnie określone:
,,To urok przezwyciężania samego siebie. A przezwyciężanie norm to największa siła napędowa alchemii. Nie tylko gotowanie, również jedzenie jest pokrewne alchemii”.
,,Ignoranci szukają znajomych smaków – najchętniej cały czas jedliby to samo. Ale gourmet spróbowałby nawet pieczonej parkowej ławki tylko po to, żeby przekonać się, jak smakuje. Oto istota bycia alchemikiem. Nic obcego, nic nowego, nic zaskakującego nie jest w stanie go przerazić. Wręcz przeciwnie on sam tego szuka.”
Czytałam i robiłam się coraz bardziej głodna, bo jak można nie wyobrażać sobie prawie na granicy rzeczywistości na przykład takiej oto szafranowej esencji pomidorowej?
,,Uzyskuje się ją, obdzierając ze skóry wyłącznie najdelikatniejsze, dojrzałe w słońcu pomidory i kładąc je na rozpiętej nad garnkiem chuście. Przez kolejne trzy dni jedynie przyciąganie ziemskie dba o to, by miąższ oddawał swe płyny garnkowi, kropla po kropli, przefiltrowane dokładnie przez płótno. Tak uzyskuje się najczystszy smak ich pomidorowej duszy! Potem nieco soli i naprawdę jedynie parę kryształków cukru w liczbie dwunastu – koniecznie dwunastu! – dodajemy nitki szafranu i dusimy delikatnie przez cały dzień na maleńkim płomieniu, nie wolno jej zagotować, inaczej pomidorowa dusza opuści płyn i będzie już smakował niczym! Nie ma innego sposobu na uzyskanie czerwonozłotej barwy.
Ostatecznie zostałam pokonana spisem potraw, które krotek Echo mógł spróbować podczas jednego wieczora. I nawet jeśli nie wszystkie są prawdziwe, to warto o nich pomarzyć:
,,(…)makaron zapiekany pod płatkami złota, sumik karłowaty w maśle z krewetek, kurki w dwunastu sosach, krab w cukrze paprykowym, nagład w płatkach cukinii, homar saute w łódeczce z bakłażana, cynaderki pardwy błotnej w esencjonalnym sosie ze smardzów, gołąbki z likierem ziołowym w botwinie, skrzydełka w melisowej galarecie, zupa-krem z ogórków morskich z poszatkowanymi ogonami langust. A potem dopiero desery! (…)Wszystko było idealnie dogotowane, perfekcyjnie doprawione, miało jedyną właściwą temperaturę i leżało na talerzu w aranżacji tak harmonijnej, jak floryncki bukiet na wiosennym jarmarku.”
Chyba każdy chciałby ugotować lub posmakować tych rozmaitości. Od samego czytania poczułam, że słowo karmi nie tylko duszę, ale i wszystkie zmysły. Wystarczy tylko uruchomić wyobraźnię i zdecydować się zostać alchemikiem w swojej kuchni.
A to wcale nie krotek, tylko Frania, która dzielnie towarzyszy mi i ma równie wielki apetyt jak powieściowy krotek EchoJ

9 komentarzy:

  1. Ja też uwielbiam książki.
    Frania widać,że lubi czytanie.Poznałam po jej oczach kocich.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po moim domu też przechadza się kot Alchemika.
    Ma na imię Adela, futro w kolorze liliowym i czasem ogromną ochotę na czynne uczestnictwo w moich kulinarnych eksperymentach.
    Na szczęście tylko czasem (o kociej sierści w charakterze przyprawy nie ma wzmianki w żadnej kuchni świata), gdyż zdecydowanie atrakcyjniejszym zajęciem jest dla niej jednak sen.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobre jedzenie bywa lekarstwem, to prawda! Chociaż nie należy przesadzać i leczyć w ten sposób swojej duszy... Ale dobre ciasto w szary dzień nie jest złe ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. I ja kocham czytać :-) Zupełnie nie rozumiem jak ktoś może tego nie robić. Nie znoszę tylko tych typowo kobiecych pism - zawalonych zdjęciami i reklamami. A tak naprawdę najbardziej, najbardziej, lubię książki, w których są wplątane historyjki z kuchni, przepisy i anegdoty z życia :) Uściski ślę serdeczne! :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki za informacje o Kischu. Chętnie poczytam, jak tylko uda mi się zdobyć jego książkę.
    Twój blog (wiele innych na które wchodzę) udowadnia, że gotowanie może być (jest) czymś wyjątkowym. Cieszy to, że coraz więcej ludzi postrzega pobyt w kuchni jako niezwykłe doznanie (dalekie przymusu i obowiązku). Może powstaje nowa społeczność w internecie na rzecz wartościowego jedzenia ? Taka mała rewolucja zmieniająca nasze tradycyjne nawyki kulinarne ?
    Fajnie, że ucieka się od siermiężnego obowiązku na rzecz radosnej twórczości i zabawy. Cieszą wszelkie literackie rozważania około kulinarne.
    Alchemia i metafizyka w kuchni (np. z muzyką z Symphonicities Stinga w tle :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Na którymś blogu czytałam już bardzo pozytywną recenzję "Kota Alchemika" i mam z tyłu głowy, że chcę przeczytać tę ksiażkę. Od siebie dodam, że koty są moimi ulubionymi zwierzętami, psów nie lubię, boję się.. ale te piękne kocie, dystyngowane ruchy..:)

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja mam prawie identycznego kotka :))

    OdpowiedzUsuń