Moja wiedza wtedy była tak naprawdę żadna, choć i teraz po trzech latach pasjonowania się herbatą i całą celebrą jej parzenia i podawania chyba nadal nie jest zbyt wielka. To, co jednak najważniejsze, to fakt dobroczynnego działania rozmaitych herbat i naparów od zwykłej herbaty czarnej poprzez napary owocowe czy na bazie mieszanek ziołowych, herbaty czerwone, zielone i te najszlachetniejsze białe. Choć dopiero niedawno dojrzałam do delektowania się tymi ostatnimi.
I tak dzień lubię rozpocząć herbatą zieloną, może być sama lub lekko aromatyzowana na przykład kwiatami lub owocami. Koło południa nadal zieleń króluje ze względu na silną potrzebę sporej dawki energii.
Popołudnie natomiast to kolejny moment na lekkie podkręcenie, stąd też piję napar herbaty czarnej z dodatkiem kawałków kory drzewa Catuaba i płatków róży. Ciekawe jest, że Catuabę uważa się za męski afrodyzjak, choć nie sprawdzałam czy rzeczywiście. Afrodyzjakiem, tyle, że dla pań jest podobno mieszanka o ciekawej nazwie Sekret geishy.
Wieczór to dla mnie moment wytchnienia (choć z tym czasem bywa różnie), wtedy właśnie wybieram albo napar owocowy, albo ziołowy, ewentualnie taki, który ma dobry wpływ na zdrowie na przykład z kory lapacho lub lakownicy z dodatkami.
Jeśli wierzyć, że ,,każdy posiłek jest przecież środkiem przeciwko umieraniu”, to herbata jako element kulinariów czy też ich dopełnienie stanowi świetne lekarstwo na wszystko.
Ja też jestem amatorką herbaty - to mój ulubiony napój. Z przyjemnością przeczytałam więc Twój post i obejrzałam zdjęcia. Piękne naczynia i mieszanki. Aż mi narobiłaś smaku na dobrą herbatę. Ja też piję najróżniejsze napary.
OdpowiedzUsuńHerbata to również moja słabość.Odwiedzam każdy sklep z herbatą,jaki jest na mojej drodze,gdziekolwiek jestem.
OdpowiedzUsuńCiekawy blog prowadzisz.Dodaję Cię do obserwowanych.
Pozdrowienia!