Jestem straszną gadżeciarą.
I to wcale nie jest złe. Uwielbiam nowości, zwłaszcza kulinarne, zarówno w
zakresie sprzętu jak i drobniejszych przedmiotów, które potrzebne są w kuchni,
aby uprościć sobie życie. Stąd sporo mam
rozmaitych noży, tarek, pojemników, forem i foremek itp. Tym razem, w sumie w
prezencie, otrzymałam do przetestowania formę do przyrządzania deserów na
zimno, ale oczywiście mam już w planie wykorzystanie jej do bardziej wytrawnego
dania. Foremka o słodko brzmiącym imieniu Liliana to produkt
marki Tupperware.
I o ile zwykle nie
kuszą mnie produkty oferowane w formie sprzedaży bezpośredniej – typu pokazy, o
tyle ta firma ma sporo rzeczy, które rzeczywiście ułatwiają pracę w kuchni.
Możemy wybierać spośród – pojemników do przechowywania, podgrzewania, ręcznych
robotów i siekaczy, naczyń do serwowania czy pomocy do konkretnych dań typu
rogale, kluseczki, potrawy z jajek. Oferta jest naprawdę bogata i przyznam
szczerze, że już trochę produktów tej marki mam. Co dla mnie ważne wszystkie
ładnie wyglądają, bo są w ładnych kolorach, ale i są dobrej jakości – nie niszczą
się, nie robią się brzydkie i łatwo je utrzymać w porządku. Koleżanka określiła
je mianem przemyślanych, bo obok funkcjonalności i trwałości cechuje je łatwość
przechowywania, ponieważ nie zajmują dużo miejsca. Jako że desery przyrządzam
naprawdę okazjonalnie, nie wpadłam wcześniej na pomysł kupić formy do deserów,
a tymczasem okazuje się, że jest bardzo dobra. Z racji wizyty gości postanowiłam
tym razem wszystko przyrządzić samodzielnie – bez pójścia na łatwiznę i
kupienia gotowych ciast. Do głowy przyszedł mi szalony pomysł połączenia dwóch
moich ulubionych deserów w jedno i dosmaczanie ich ulubionymi dodatkami.
Ale po
kolei. W jednym z wpisów znajdziecie przepis na galaretkę
z wina i to była taka wersja wytrawna z aromatami korzennymi. Tym razem
dokopałam się w mojej przepastnej spiżarni do wina truskawkowego i to z niego
powstała galaretka – z resztą nie było wielkiego wyboru, bo przecież mamy w
pełni sezon truskawkowy.
Połączyłam ją właśnie ze świeżymi truskawkami. Dalej
dołożyłam warstwę maślankowej panny cotty z wanilią, ponieważ miała stanowić delikatne
kremowe tło dla wyrazistej galaretki i owoców. Wyrazistych smaków jakby było
mało, dlatego przed podaniem polałam cały deser malinowym
kremem balsamicznym.
Wyszła ciekawa pod względem smakowym kompozycja i
wcale nie było trudno.
Panna
cotta z galaretką z wina truskawkowego i malinowym kremem balsamicznym
Galaretka
250ml wina truskawkowego
1 łyżeczka żelatyny + odrobina
wody do namoczenia
300g truskawek pokrojonych na
ćwiartki
Wino zagotowujemy, odstawiamy.
Dodajemy do niego namoczoną wcześniej żelatynę i dokładnie mieszamy. Wlewamy do
formy, dodajemy truskawki. Odstawiamy do lodówki do zastygnięcia.
Panna cotta
700ml maślanki
200ml śmietany 30%
8 łyżek nierafinowanego cukru
trzcinowego
1 laska wanilii
3 łyżeczki żelatyny + odrobina
wody do namoczenia
Do garnka wlewamy połowę
śmietany, dodajemy cukier, ziarenka wanilii i skórkę z laski wanilii.
Podgrzewamy – ale nie gotujemy, mieszamy do rozpuszczenia cukru. Dodajemy
namoczoną żelatynę i mieszamy do rozpuszczenia. Przelewamy przez sito.
Pozostałą śmietanę ubijamy. Do maślanki wlewamy masę śmietanową i mieszamy,
następnie dokładamy ubitą śmietanę. Mieszamy delikatnie. Powstałą masę
przelewamy do formy, w której zastygła już galaretka.
Znowu odstawiamy do
lodówki do zastygnięcia – trwa to kilka godzin. Przed podaniem kroimy na porcje
i polewamy malinowym kremem balsamicznym.
*Ponieważ nie lubię, kiedy
desery są twarde od żelatyny, podaję taką jej ilość, aby deser zastygł, ale był
delikatny.
Lilianę często wykorzystuje w swojej kuchni, jestem z niej bardzo zadowolona!!!!
OdpowiedzUsuńJa też bardzo często wykorzystuję Lilianę nie tylko do deserów ale podaję w niej ziemniaki utłuczone tłuczkiem Tupperware , kasze czy ryż . Te produkty są po prostu super , a korzystam z nich co najmniej od jedenastu lat.
OdpowiedzUsuń