środa, 2 marca 2011

O herbacianej pasji

Picie herbaty jako zwykła czynność codzienna nie wzbudzała we mnie żadnej refleksji. Ot, błaha sprawa, nad którą przechodzi się do porządku dziennego, taki przerywnik w zwykłych czynnościach. Do czasu… Trzy lata temu podczas wakacji wybrałam się nad morze do Ustki. Kilkudniowy pobyt obfitował w lenistwo i degustowanie, tego, czego zwykle w domu nie przyrządzam. W końcu któregoś dnia po wielkim obżarstwie trafiłam do herbaciarni – magicznego miejsca, w którym dałam porwać się jego  czarowi, atmosferze, no i najważniejsze herbacie. Maleńki lokalik, w którym jedna cała ściana zastawiona jest regałami zapełnionymi słoikami z różnymi mieszankami. Pozostałe ściany stanowią tylko tło dla przepięknych obrazów, między innymi malowanych różnymi naparami herbacianymi, i półek z akcesoriami związanymi z przechowywaniem, zaparzaniem i podawaniem cudownych naparów. I ten zapach, który unosił się w powietrzu… Nie da się zapomnieć ani tak silnego pierwszego doznania, ani wyrwać się ze szponów herbacianej magii. Już nigdy.

Moja wiedza wtedy była tak naprawdę żadna, choć i teraz po trzech latach pasjonowania się herbatą i całą celebrą jej parzenia i podawania chyba nadal nie jest zbyt wielka. To, co jednak najważniejsze, to fakt dobroczynnego działania rozmaitych herbat i naparów od zwykłej herbaty czarnej poprzez napary owocowe czy na bazie mieszanek ziołowych, herbaty czerwone, zielone i te najszlachetniejsze białe. Choć dopiero niedawno dojrzałam do delektowania się tymi ostatnimi.
I tak dzień lubię rozpocząć herbatą zieloną, może być sama lub lekko aromatyzowana na przykład kwiatami lub owocami. Koło południa nadal zieleń króluje ze względu na silną potrzebę sporej dawki energii.
Popołudnie natomiast to kolejny moment na lekkie podkręcenie, stąd też piję napar herbaty czarnej z dodatkiem kawałków kory drzewa Catuaba i płatków róży. Ciekawe jest, że Catuabę uważa się za męski afrodyzjak, choć nie sprawdzałam czy rzeczywiście. Afrodyzjakiem, tyle, że dla pań jest podobno mieszanka o ciekawej nazwie Sekret geishy.
Wieczór to dla mnie moment wytchnienia (choć z tym czasem bywa różnie), wtedy właśnie wybieram albo napar owocowy, albo ziołowy, ewentualnie taki, który ma dobry wpływ na zdrowie na przykład z kory lapacho lub lakownicy z dodatkami. 
Jeśli wierzyć, że ,,każdy posiłek jest przecież środkiem przeciwko umieraniu”, to herbata jako element kulinariów czy też ich dopełnienie stanowi świetne lekarstwo na wszystko.

2 komentarze:

  1. Ja też jestem amatorką herbaty - to mój ulubiony napój. Z przyjemnością przeczytałam więc Twój post i obejrzałam zdjęcia. Piękne naczynia i mieszanki. Aż mi narobiłaś smaku na dobrą herbatę. Ja też piję najróżniejsze napary.

    OdpowiedzUsuń
  2. Herbata to również moja słabość.Odwiedzam każdy sklep z herbatą,jaki jest na mojej drodze,gdziekolwiek jestem.
    Ciekawy blog prowadzisz.Dodaję Cię do obserwowanych.
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń