wtorek, 30 września 2014

Lekka kolacja…



Widzę, że ten tydzień nie będzie łatwy. Wczoraj perypetie z klasowym Dniem Chłopca, dzisiaj awantura o lekturę, milion odebranych telefonów ze sprawami na wczoraj i kilka kolejnych do wykonania. Istne szaleństwo. Po przyjściu do domu marzę tylko o spokoju i przyjemnej formie relaksu. Z racji, że gotowanie traktuję jako rozrywkę i relaks właśnie, postanowiłam zamknąć się w kuchni i nie myśleć o niczym innym jak tylko o komponowaniu nowego dania. Uwielbiam trufle i, jeśli mam okazję ich spróbować, próbuję. Powoli testuję, do czego można je wykorzystać. Z racji ich zdecydowanego smaku decyduję się dodawać je jako przyprawę, bo i tak powinno być. To niezwykle szlachetny produkt, dlatego zawsze zastanawiam się jak je spożytkować, żeby nie zabić ich smaku, a i dbam, by danie z ich dodatkiem nie było zbyt banalne. Tym razem dołączyły do trufli przegrzebki. W sumie to też jeszcze u nas w Polsce produkt mało znany i, ze względu na wysoką cenę, luksusowy. Zaplanowałam lekką kolację, dlatego jako dodatek wybrałam połączenie warzyw – pomidorów, czosnku, papryki i oliwek. 




Trzy ostanie produkty nabyłam w weekend na targu żywności, który odbywa się co dwa tygodnie w M1 w Poznaniu. Już jakiś czas temu odkryłam markę Kocham oliwki, która w ofercie posiada niesamowity wybór oliwek właśnie, czosnku i papryczek z Peru. Na oliwki chcę zwrócić szczególną uwagę, bo tym razem wybrałam hiszpańskie z pestkami, w kolorze zbliżonym do naturalnych surowych. Rzeczywiście są smaczne i niesłone, dlatego nie dominują w żaden sposób w kompozycji, a raczej delikatnie ją uzupełniają. Tak powstało lekkie i kolorowe danie, które z powodzeniem mogłoby być przystawką. I mam wrażenie, że powoli wraca mi dobry humor. 

Pesto bazyliowo-truflowe




1 mały ząbek czosnku
duża garść świeżych liści bazylii
1 kopiasta łyżka prażonych orzechów nerkowca
3 kopiaste łyżki startego parmezanu
oliwa – tyle, żeby osiągnąć konsystencję gęstego sosu
świeżo mielony kolorowy pieprz Appetita 




sól morska gruboziarnista
Miksujemy czosnek, bazylię i orzechy nerkowca na drobno. Dolewamy mielone trufle, oliwę, przyprawiamy solą, pieprzem i mieszamy. Na końcu wsypujemy parmezan i znowu mieszamy. Tak przygotowane pesto możemy przechowywać tydzień w lodówce lub do 2 miesięcy w zamrażalniku. Mrożonego pesto nie rozmrażamy, tylko odłamujemy kawałek w ilości takiej, jaka jest nam potrzebna.

Śródziemnomorski miks z pesto bazyliowo - truflowym, balsamicznym kremem truflowym i przegrzebkami 




6 czerwonych pomidorków koktajlowych
9 żółtych pomidorków koktajlowych
9 przegrzebków
3 ząbki czosnku marynowanego z ziołami
1 czerwona papryczka w oliwie
6 hiszpańskich zielonych oliwek
morska sól
świeżo mielony kolorowy pieprz Appetita
pesto bazyliowo – truflowe




oliwa z oliwek
Czerwone pomidorki kroimy na połówki, żółte na ćwiartki, czosnek w plasterki, oliwki w ćwiartki, papryczkę w cienkie paski. Na talerzu układamy kompozycję z warzyw, przyprawiamy odrobiną soli morskiej i kolorowym pieprzem. Dodajemy małe porcje pesto bazyliowo – truflowego i krople kremu balsamicznego truflowego. Na rozgrzana patelnię wlewamy oliwę z oliwek i osmażamy przegrzebki po 30 sekund z jednej i drugiej strony, przyprawiamy morską solą i pieprzem. Przekładamy usmażone przegrzebki na talerz z kompozycją warzywną.

poniedziałek, 29 września 2014

Kulinarna uczta…



Co za dzień…, chyba nawet cieszę się, że już się kończy. W pracy zamieszanie, mnóstwo spraw do załatwienia i w biegu, ciągle w biegu. A do tego wszystkiego moja cierpliwość została dzisiaj niesamowicie nadwyrężona. Wspólnie z moją klasą mieliśmy obchodzić dzisiaj Dzień Chłopca, wcześniej ustaliliśmy, że z okazji tego święta będzie pizza. Może nie do końca to zdrowe, ale raz na jakiś czas poszaleć można. Kilka  ni wcześniej dokonaliśmy zamówienia, ustaliliśmy godzinę, a dzisiaj pozostało nam czekać na realizację zamówienia. I czekaliśmy, czekaliśmy, czekaliśmy i … ciągle czekaliśmy. Okazało się, że obsługa z niewiadomych przyczyn w sobotę anulowała zamówienie i dopiero po interwencji, i oczekiwaniu jakieś 1,5 godziny zamówienie dotarło. Niestety pizza okazała się beznadziejna, sos czosnkowy - brak słów. Aż mi żal było dzieciaków, że tyle musiały czekać na takie beznadziejne jedzenie. W przeciwieństwie do dnia wczorajszego kulinarnej uczty nie było. Tymczasem wczoraj, z racji wolnego dnia, poszalałam w kuchni maksymalnie. Wymyśliłam sobie dość skomplikowany obiad, bo dlaczego nie? Po raz pierwszy w życiu zdecydowałam się zrobić steki z polędwicy wołowej. Nigdy nie myślałam, że to aż tak skomplikowane. Jednak naprawdę warto krok po kroku przyrządzać, je bo ostatecznie czeka na nas wyśmienita nagroda w postaci idealnie przyrządzonego mięsa. A i nasuwa mi się taka myśl, że jeśli wydajemy ogromną sumę na produkt, należy obchodzić się z  nim godnie, żeby nie popsuć i nie mieć poczucia zmarnowania go. Dalej zadbałam o dodatki. Wybrałam puree z marchewką i jarmużem doprawione gałką muszkatołową, tu ukłon w kierunku jesiennych smaków, i jeszcze letnią cukinię słodko-kwaśną, która łączy w sobie łagodny smak cukinii, słodycz rodzynków, kwasowość octu balsamicznego figowego i chrupkość prażonych orzeszków piniowych, które według mnie są przesmaczne. Całość dopełniał niezwykle wyrazisty w smaku sos z zielonego pieprzu – muszę stwierdzić, że to naprawdę mocna rzecz. Tak powstał dość skomplikowany obiad o wielowymiarowym smaku. 




Szkoda tylko, że dzisiaj dzieciaki nie mogą powiedzieć, że uczestniczyły w kulinarnej uczcie.

Puree z marchewką i jarmużem




1kg ziemniaków
3 marchewki
2 małe białe cebule
6 liści jarmużu
2 łyżki masła
150ml mleka
sól
gałka muszkatołowa Appetita
Ziemniaki, marchewkę i cebulę obieramy. Wkładamy do garnka (z grubym dnem) z niewielką ilością wody, przyprawiamy solą i gotujemy do miękkości. W tym czasie myjemy liście jarmużu i wycinamy ze środka gruby nerw. Jarmuż grubo siekamy. Pod koniec gotowania warzyw dorzucamy go na 5 minut. Warzywa odcedzamy. Dodajemy masło, mleko i gałkę muszkatołową. Do robota Kenwood Triblade zakładamy końcówkę do puree i ucieramy wszystko na gładką masę. Można także wykorzystać blender.

Słodko – kwaśna cukinia




1 średnia cukinia
2 ząbki czosnku
4 łyżki figowego octu balsamicznego
50ml wody
6 łyżek orzechów piniowych
garść rodzynek
pęczek natki pietruszki
oliwa z oliwek
sól
świeżo mielony kolorowy pieprz Appetita
Na suchą patelnię wrzucamy orzechy piniowe i prażymy je, często potrząsamy patelnią, żeby nie przypalić. Odstawiamy. Cukinię kroimy na podłużne, wąskie kawałki, czosnek w cienkie plasterki. Na rozgrzaną patelnię wlewamy oliwę z oliwek i wrzucamy czosnek, chwilę przesmażamy. Dodajemy cukinię i rodzynki, przyprawiamy solą i pieprzem, wlewamy wodę, przykrywamy i dusimy na wolnym ogniu pod przykryciem 10 minut. Po tym czasie wlewamy ocet balsamiczny i mieszamy, zagotowujemy i jeszcze chwilę dusimy. Natkę pietruszki drobno siekamy, wsypujemy ją do cukinii. Na koniec posypujemy orzechami piniowymi.

Stek w sosie z zielonym pieprzem



3 kawałki polędwicy wołowej o grubości 3 cm
1,5 łyżki ziaren zielonego pieprzu




sól kamienna
grubo mielony czarny pieprz Appetita
1 łyżka masła
2 małe białe cebulki drobno posiekane
35ml whisky Johny Walker – wersja bordowa
100ml jogurtu naturalnego
oliwa z oliwek
Steki nacieramy oliwą z obu stron. Odstawiamy na godzinę w temperaturze pokojowej. Do rondelka wsypujemy ziarna pieprzu i zalewamy niewielką ilością wody, zagotowujemy i gotujemy chwilę. Odcedzamy.
Na patelni rozgrzewamy oliwę – musi być bardzo gorąca. Każdy stek przyprawiamy z jednej strony solą i pieprzem, i tą przyprawioną stroną układamy na patelni – osmażamy 2 minuty, następnie znowu przyprawiamy solą i pieprzem, odwracamy i smażymy dwie minuty. Zdejmujemy mięso z patelni na ruszt i odczekujemy 30 minut.
Piekarnik rozgrzewamy do 220 stopni, na patelni układamy steki i pieczemy 9 minut – mięso powinno mieć w środku 54-57 stopni. Wyjmujemy patelnię z piekarnika, okrywamy folią aluminiową i odczekujemy 5 minut. 
Na patelni, na której osmażaliśmy mięso, rozgrzewamy masło, dodajemy  cebulkę i podsmażamy, aby zmiękła. Dodajemy następnie ziarna pieprzu i smażymy minutę. Wlewamy whiskey i podpalamy.



Lekko potrząsamy patelnią i gotujemy, czekamy aż płomień zgaśnie. Dolewamy jogurt, mieszamy i już nie gotujemy.     

niedziela, 28 września 2014

Przewidywalne połączenia…



Powoli planuję jesienne porządki w ogrodzie. Robię przegląd, co definitywnie już się skończyło, co jeszcze jest możliwe teraz do wykorzystania, a co da przechować na długą zimę. Właściwie mogę powiedzieć, że sezon pomidorowy się skończył, a szkoda, bo pomidory lubię i dają wiele możliwości w kuchni. Znowu nadejdzie czas, kiedy z moją fryzjerką Agnieszką będziemy sobie dyskutować jesienno-zimową porą jak smaczne są suszone pomidorki i do czego je wykorzystać, bo to świetna alternatywa na czas, kiedy świeżych brak.  Majeranek zabiera się za ponowne kwitnienie, chociaż cały czas go podcinałam, bo lubię go w wersji na świeżo. Tymianek i oregano jeszcze trochę wytrzymają, bazylia natomiast tylko do pierwszych przymrozków. W sumie wszystkie te zioła i warzywa są podstawowe, nie ma tu żadnych wymyślności i udziwnień. I tak się składa, że chyba najsmaczniejsze kombinacje smakowe, składają się na ogół z najprostszych i najbardziej przewidywalnych połączeń składników. Muszę stwierdzić, że chyba najbardziej elastycznym mięsem jest filet z kurczaka, co by z nim nie zrobić, zawsze jakoś się obroni. No chyba, że przesuszy się je i wtedy, według mnie, jest niejadalny, bez względu na to, czym byłby przyprawiony. Dobrym rozwiązaniem jest wykorzystanie go w roladzie. I tak powstało, nie wiem które już na blogu, danie z kurczaka – może kiedyś przeliczę, tak, żeby zaspokoić ciekawość. Powstały roladki z pastą z zielonych oliwek, suszonymi pomidorami i, co ciekawe, wcale nie z bazylią, a świeżymi liśćmi majeranku – zimą pozostaną tylko suszone.   




Smaków jest tutaj sporo, dlatego zdecydowałam się nie wymyślać, żadnych skomplikowanych dodatków. Zerwałam w ogrodzie zieloną fasolkę szparagową, bo jeszcze ku mojej radości jest, ugotowałam ją na parze bez żadnych dodatków. Przed podaniem natomiast położyłam na niej kilka wiórków masła. Okazuje się, że przewidywalne połączenia mogą cieszyć i to bardzo.

Pasta z zielonych oliwek




100g zielonych oliwek
0,5 czerwonej papryki
1 łyżka soku z cytryny
1 łyżka białego octu winnego
4 łyżki oliwy z oliwek
2 łyżki ziół – oregano, bazylia, tymianek – można wykorzystać dowolną kombinację, w sezonie zimowym mogą być zioła suszone Appetita
szczypta morskiej soli
Wszystkie składniki wkładamy do blendera i miksujemy na gładką masę. Pastę z oliwek można wykorzystać jako farsz do mięsa lub jako dodatek do kanapek, sałatki itp. Można przechowywać ją w słoiczku w lodówce.

Rolady z kurczaka




3 pojedyncze filety z kurczaka
3 kopiaste łyżeczki pasty z zielonych oliwek
6 suszonych pomidorów
6 gałązek świeżego majeranku lub 1 kopiasta łyżka suszonego Appetita
morska sól
świeżo mielony kolorowy pieprz Appetita
oliwa z oliwek
Filety przekrawamy wzdłuż, rozpłaszczamy i lekko rozbijamy. Każdy płat mięsa przyprawiamy solą, kolorowym pieprzem i smarujemy pastą z zielonych oliwek. Suszone pomidory kroimy w drobną kostkę i posypujemy nimi mięso. Z gałązek majeranku obieramy listki i także układamy na mięsie. 


Ciasno zwijamy rolady i spinamy igłami. Na rozgrzaną patelnie wlewamy oliwę, następnie układamy rolady i osmażamy z każdej strony na rumiano. Przykrywamy patelnię i dusimy rolady 15 minut. Po tym czasie wyłączamy palnik i odczekujemy jeszcze 5 minut. Rolady podałam z zieloną fasolką szparagową i odrobiną masła.

czwartek, 25 września 2014

Chlebowe próby cz.4



Potrzeba intensywnych smaków okazała się silniejsza, niż się spodziewałam jeszcze kilka dni temu. Zasmakowałam dzisiaj w typowo orientalnych aromatach, być może dlatego, że zmarzłam w pracy, a później przebywając dość długo na świeżym i bardzo wietrznym powietrzu. Padło na kolendrę i kmin rzymski. Pachnąco zrobiło się w domu, a to za sprawą podjęcia kolejnej chlebowej próby. 


A z racji, że po cukiniowym szale ogarnął mnie dyniowy, postanowiłam dynię właśnie wykorzystać do pieczywa. Trochę czasu mi zeszło, bo chleb, mimo że tym razem na drożdżach, wymagał wstępnych przygotowań. Zaczęłam od puree. Najpierw upiekłam dynię z przyprawami, później czekałam aż ostygnie, by ją zblendować i wreszcie zabrać się za ciasto chlebowe. W trakcie pieczenia nieoczekiwanie jednak natrafiłam na przeszkody, bo w pewnym momencie zorientowałam się, że piec nie działa. Tak po prostu przestał grzać i już. Ekspresowa akcja i już siedział w piekarniku gazowym, co jednak napawało mnie wielkimi obawami jaki będzie efekt końcowy, bo jeszcze nigdy chleba w takim piekarniku nie wypiekałam. Na szczęście chleb udał się i smakuje wyśmienicie. Nie czuć jakoś wyraźnie dyni, ale za to intensywny aromat kolendry, którą tak na marginesie uwielbiam, i kminu rzymskiego. Na efekt końcowy dobrze też wpłynęła obecność mąki pszennej razowej, nie jest to zatem pieczywo puchate jak wata, ale raczej ciężkawe i takie właśnie lubię. Tym razem również chciałam podkreślić dyniowatość dyni, dlatego dołożyłam prażone pestki dyni. Próbę smakową podjęłam podczas kolacji i muszę stwierdzić, że bardzo dobrze ta orientalno – dyniowa wariacja smakowa pasuje z żółtym serem z dodatkiem kozieradki. Polecam spróbować. Smacznego!

Orientalny chleb dyniowy




400g mąki pszennej chlebowej
200g mąki pszennej razowej
490g puree dyniowego*
50g prażonych pestek dyni
2 łyżeczki soli kamiennej
20g świeżych drożdży
Do miski wsypujemy oba rodzaje mąki i sól, mieszamy. W puree rozpuszczamy drożdże i przelewamy do miski z mąkami. 



Wyrabiamy robotem na pierwszej prędkości 3 minuty. Po tym czasie dorzucamy pestki  i znowu wyrabiamy ciasto na drugiej prędkości kolejne 3 minuty. 




Przykrywamy miskę i odstawiamy do wyrośnięcia na godzinę. Na wysypanej mąką stolnicy formujemy bochenek i przekładamy go do kosza do wyrastania. Bochenek wyrasta około godziny. Piekarnik wraz z naczyniem żeliwnym nagrzewamy do 210 stopni. Przekładamy bochenek do naczynia i przykrywamy. Pieczemy 20 minut. Po tym czasie odkrywamy naczynie i dopiekamy chleb kolejne 25 minut. Wyjmujemy upieczony chleb z naczynia i studzimy na kratce kuchennej.
Puree dyniowe
*1,2 dyni
łyżeczka kminu rzymskiego
1,5 łyżeczki zmiażdżonej w moździerzu kolendry Appetita
sól morska
świeżo mielony czarny pieprz Appetita
oliwa z oliwek
Dynię obieramy i kroimy na małe kawałki, układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.

 
Przyprawiamy solą, pieprzem, kolendrą i kminem rzymskim. Skrapiamy oliwą z oliwek,. Wkładamy do piekarnika i pieczemy 30 minut. Upieczoną dynię studzimy, przekładamy do kielicha blendera i miksujemy na gładką masę.

 
Do chleba wykorzystujemy tylko 490g puree, resztę można przełożyć do słoika i przechowywać w lodówce do późniejszego wykorzystania, np. do zupy. Chociaż nie wiem, czy nie pokuszę się o wykorzystanie tej wersji do upieczenia wytrawnej wersji ciasta dyniowego, bo dlaczego nie? W końcu ciasto czekoladowe z przyprawą 5 smaków jest moim ulubionym. Może znajdzie się kolejne, które określę mianem mojego ulubionego.