środa, 30 listopada 2016

I jeszcze raz telewizja

Tak, odkopałam jeszcze jeden odcinek prób telewizyjnych. Stanowczo wolę pisać niż pokazywać się na żywo. Wyjątek stanowią warsztaty kulinarne, ale prowadzenie zajęć to mój chleb powszedni  i czuję się wtedy jak ryba w wodzie. Jeśli ktoś nie ma pomysłu na jutrzejsze śniadanie, proponuję koktajl jaglany z owocami - smaczny i zdrowy.
Składniki:
600 ml mleka roślinnego
100 g ugotowanej kaszy jaglanej
1/3 ananasa
1 mango
sok z limonki
Link - http://wwtv.pl/2016/07/cosnazab-koktajl-na-sniadanie/

niedziela, 27 listopada 2016

Znowu telewizja...

No zapomniałam, całkowicie zapomniałam, że razem z kolegami z lokalnej telewizji nagraliśmy trzy odcinki cyklu kulinarnego. Dzisiaj poczyniłam odkrycie, że chłopaki wrzucili już wszystkie materiały. Co tym razem?
Sałatka z polędwicy
ulubiony gatunek sałaty
stek z polędwicy wołowej
1 puszka czerwonej fasoli
1 słoik karczochów w oliwie
1 czerwona papryka
300g jogurtu naturalnego
pęczek koperku
2 ząbki czosnku
sól i świeżo mielony pieprz
A jak wykonać zobaczcie.

http://wwtv.pl/2016/07/cosnazab-salatka-z-wolowina/

poniedziałek, 21 listopada 2016

Cykl zamknięty…



Cykl warsztatów w ramach projektu realizowanego razem z LGD Zaścianek uważam za zamknięty. W sobotę w Komorzu Przybysławskim zrealizowaliśmy ostatnie 26. warsztaty kulinarne. 



Prezes Kuba zapytał mnie: I co ty teraz będziesz robić w poniedziałkowe wieczory? W sumie jeszcze nie zastanawiałam się nad tym, ale jak znam życie na pewno jakoś sobie wypełnię czas. Na początek trochę odpocznę, bo ostatnie dwa miesiące nieźle dały mi do wiwatu. Panie z Komorza jako temat wiodący wybrały dania przekąskowe i jak zwykle nie chciałam, żeby było banalnie, ale też nie nadmiernie skomplikowanie, bo mam świadomość, że nie wszyscy mają tak zaopatrzona spiżarnie jak ja. A nie chcę nikogo zniechęcać poszukiwaniami trudno dostępnych produktów. Postawiłam na sezonowość i wariacyjność wokół znanych produktów. Tak więc były: śledzie, buraki, marchew, winogrona, a jako coś de luxe wybrałam ser rokfor, imbir i awokado. I to właśnie ten zielony owoc wzbudził nieco kontrowersji wśród uczestniczek. Głosy były podzielone część uczestniczek powiedziała, że smaczne, inne stanowczo nie polubiły go. Sam prezes szukał sprawczyni wyrzucenia pestek z awokado, bo jak sobie żartował, może po posadzeniu coś by z nich wyrosło. Tymczasem pestki wyrzuciłam ja. Tak na marginesie, diabeł mnie kusi, żeby przytoczyć jedną z licznych opowieści prezesa Kuby, bo po pierwsze uśmiałam się z nich bardzo, po drugie są niezwykle interesujące i czasami zaskakujące. Ale, ale obiecałam, że  zostawię je dla siebie. Muszę jednak przyznać, że mogłabym ich słuchać godzinami i nigdy by mi się nie znudziły, a ta z królikiem jest genialna wprost. A co ugotowaliśmy? W sumie nic, bo tym razem dania tylko należało złożyć.
Menu wieczoru z komentarzem

Sałatka z marchewki


*Szok nr1 – imbir pokrojony w pastereczki prawie przezroczyste – tu Borner ze swoimi tarkami jak zwykle nam pomagał i spisał się na medal. 


A smaki słodki i rozgrzewająco - piekący w jednym daniu jest dla mnie idealny.

Sałatka z awokado i buraka z sosem chrzanowym


*Szok nr2 – bezsmakowe w sumie awokado pięknie pasuje z chrzanem, tworząc parę idealną. A sałatka naprawdę smaczna – miks smaków, elementy chrupkie i taka nieco wiosenna.

Pasta z awokado i jajka


*Szok nr3 – zapomniałam, na śmierć zapomniałam, że nie wolno mi jeść gotowanych na twardo jajek. I co? No zjadłam i na szczęście nie zaszkodziły. A pasta smaczna i to dobra alternatywa dla wstrętnych plastikowych wędlin – które są bleeeee.

Winogrona z serem rokfor


*Szok nr4 – prezes Kuba powiedział – Mniam! Ale to dobre! I na tym poprzestanę, bo ta opinia to najlepsza rekomendacja.

Koktajl śledziowy
*Tu szoku nie ma. Dlaczego? Śledź, buraki, jabłka, ogórki marynowane, cebula, śmietana, czarny pieprz zawsze smakują doskonale.

Komu dziękujemy? Podziękowania kieruję do partnerów naszych warsztatów kulinarnych – Hendi, Kenwood, Appetita, Monini, Teekane, Jan Niezbędny.



wtorek, 15 listopada 2016

Zamykamy cykl… część przedostatnia



Wczorajsze kulinarne spotkanie w Żerkowie okazało się być rocznicowym. Dlaczego? Prezes Kuba doliczył się, że to nasze 25 warsztaty. A ja przeliczyłam, że do tej pory uczestniczki łącznie wykonały 126 dań i żadne się nie powtórzyło – zgodnie z obietnicą złożoną samemu Prezesowi. Tym razem trafiła mi się grupa w większości nauczycielska i przyznam, że napawał mnie ten fakt obawami, bo niestety znam to środowisko od środka. Na szczęście okazało się, że panie były wesołe i bardzo zaangażowane w działania kulinarne. 




Tam gdzie pojawiały się wątpliwości dopytywały i nie było wpadek typu gałęzie tymianku posiekane razem z listkami i wrzucone do całego dania. A takie kwiatki już przerabialiśmy. Tymczasem menu trochę zaskoczyło, bo pokazałam, że można jeść pieczywo z wegańską pastą, zupę ugotować bez dodatku mięsa, a danie główne wykonać w jednym garnku w 20 minut. Muszę wyróżnić tu dwie grupy pań. Pierwszą z nich jest grupa, która przyrządzała carpacio z buraczków i w przypływie twórczości z przygotowanych składników wykonała dodatkowo sałatkę. Druga grupa to ta deserowa. Po pierwsze współpraca mamy i syna była genialna, po drugie udało im się przyrządzić wyśmienity sos czekoladowy, który zrobił wśród wszystkich uczestniczek furorę. I padały pomysły do czego jeszcze pasowałby ten sos. Podoba mi się taka twórcza atmosfera. Tymczasem nasz warsztatowy słowniczek poszerzyliśmy o kolejne powiedzonko, tym razem niezbyt ładne, ale rozbawiło prezesa Kubę do łez. Jakie? Ogień z d…, to tak odnośnie ilości pracy bądź przesypania dania głównego połową słoiczka płatków chili. Co ugotowaliśmy?

Menu wieczoru z komentarzem

Pieczywo z kremem selerowym


*Seler naciowy faktycznie jest wielofunkcyjny i skoro taka propozycja zasmakowała mojej mamie, a to bardzo surowy krytyk, to myślę sobie, że znajdzie wielu amatorów.

Polski humus


*To taka ciekawa propozycja, która nie wymaga tyle czasu, co prawdziwy humus. Powiem tylko, że ta wersja stanowczo smakuje m bardziej, mimo że nie wygląda ładnie. Ale nie wszystko co ładnie wygląda, dobrze smakuje.

Carpacio z buraka


*Tu padały pytania czym kroiłyście te buraki? Krojone były w wersję ozdobną i w cieniutkie plasterki. To zasługa niezwykle poręcznego sprzętu w postaci tarek Borner. 


Ale, ale ostrożnie z paluszkami, bo sama przekonałam się, że potrafią ściąć skórę do kości i mam pamiątkową bliznę do końca życia.

Kokosowy krem z dynią


*Kolejne zaskoczenie, że z tak małej ilości składników można uzyskać wielowymiarowy smak, bo i ostry, i delikatny, i kwaskowaty. Ha, diabeł tkwi w szczegółach.

Makaron z groszkiem, szynką i jajkami


*Proste, szybkie i tanie – tyle.

Pieczone owoce w sosie karmelowo – czekoladowym


*Radzę wybrać jabłka bardziej miękkie i kwaskowate, bo sos naprawdę jest słodki.

Komu dziękujemy? Podziękowania kieruję do partnerów naszych warsztatów kulinarnych – Hendi, Kenwood, Appetita, Monini, Teekane, Jan Niezbędny.

czwartek, 3 listopada 2016

Relacje damsko – męskie, czyli jak odwrócić kota ogonem cz.2 …



Moja dobra koleżanka Alicja przeczytała wczorajszy post i zapytała: I jak to się wszystko skończyło? W skrócie napisałam wczoraj i już wiadomo. Ale, ale… brakuje elementu kończącego w formie rozbudowanej. A żeby była spójność czynię to dziś. Pracując w szkole, obserwuję metodę dzieci na odwrócenie uwagi od własnej winy. Mówisz takiemu dzieciakowi, że coś przeskrobał, a on ci tłumaczy, że jakiś Marcinek czy Karolek przecież też coś przeskrobał. Jak nazwać taką metodę? Może odwrócenie kota ogonem? I tak naprawdę to taka sprytna manipulacja. Zobaczcie sami co dalej się działo. Dziewczyna wywaliła prosto z mostu, że wie. Jak wyglądała rozmowa? Lecimy.
- Dobra jest. Masz rację. Nie spieram się. – on.
- Tu nie chodzi o rację. Sam wiesz o czym piszesz z nią od dwóch dni. – ona.
- Dobra jest. Rób co chcesz. Od 2 dni, dobrze, że nie od miesiąca czy roku. – on.
* Czas na komentarz – pierwsza próba wyjścia z rozmowy. I ta myśl, że jeśli może odpuści się tłumaczenia sprawa jakoś ucichnie. A najlepiej uciąć temat. I kolejna próba – rób co chcesz i facet zrzuca decyzję o zerwaniu na kobietę. W efekcie przecież zawsze można powiedzieć - No co? Przecież ona chciała odejść. Zrzucanie z siebie winy, odpowiedzialności i konsekwencji pozwala myśleć o sobie w dobrym świetle i umniejszyć swoja winę. A i złośliwości czasami mogą się sprawdzić. Niestety, w tym przypadku nic to nie dało.
Na szczęście dziewczyna nie odpuściła.
- No a zaprzeczysz, że nie pisałeś, że ją kochasz? – ona.
- Nie zaprzeczę. Kocham z całej epy. Śmiech. To pozostawiam tobie i sytuację, w której się obecnie znajdujemy. Normalne związki tak nie wyglądają. Tyle. Zrobisz co będziesz chciała. – on.
- No normalne nie wyglądają tak, że do innej kobiety mówi się że się ją kocha. – ona.
- Koniec. – on.
- Sam wiesz co do niej pisałeś. I co ona pisała. Mam wydrukować i ci przeczytać? – ona.
- Dziękuję, nie trzeba. – on.
*Komentujemy? Kobieta trzyma się twardo faktów, a mistrz manipulacji i kłamstwa wije się jak wąż. Jakie chwyty stosuje? Najpierw wyśmiewa zarzuty, czasami zbagatelizowanie sytuacji może pomóc. Jeśli nie, to ucina rozmowę. Wycofuje się, bo przecież nic nie działa. Sądzę, że potok myśli przelewających się w jego głowie jest na tyle intensywny, że wyłapanie wszystkich i opanowanie emocji graniczy z cudem. Mocny argument w postaci dowodów zdrady jest nie do przebicia.
Tymczasem sytuacja była już tak napięta, że odpuszczenie nie wchodziło w rachubę. Brawo za nieustępliwość, bo wybaczenie w tej sytuacji byłoby przyzwoleniem na dalsze kłamstwa. Przecież jeśli raz ktoś wybacz, zapewne zrobi to za każdym razem. Czy na pewno?
- A tak na marginesie to, co ty robisz i zrobiłaś jest podłe i nie podlega żadnym normom społecznym. Więc rób co chcesz, blokuj mnie, żegnaj się, znikaj i w ogóle. Droga wolna. Jak tak miałoby wyglądać moje życie, że rozliczymy z każdego słowa, to ja dziękuję. – on.
- Podłe to jest kłamanie i oszukiwanie kogoś kogo się niby kocha. – ona.
- Jesteś święta, bądź i żyj sobie. A ja nie mam nic do ukrycia. – on.
- Zrobiłam dla ciebie tyle, a ty oszukujesz. – ona.
- Robię to, co chcę, ale według mnie wszystko ma swoje granice, których nie  przekraczam. I nic złego nie zrobiłem. I nie zrobię. Ale ty?  Dziękuję? – on.
- I mówienie jej, że ją kochasz też jest w porządku. – ona.
- Nie mam nic do powiedzenia. Szok. Dobranoc.- on.
Kurtyna opada.
*Scena finałowa chyba najbardziej mi się spodobała w tej opowieści. Dlaczego? Jako polonista – językoznawca lubię chwytać się słów i analizować w jakim celu zostały użyte. No i co tu wychodzi? Skoro wcześniejsze próby zmanipulowania rozmówcy nie przyniosły efektu, trzeba dokonać ostatecznego cięcia. W końcu tonący brzytwy się chwyci. Strategia odwrócenia kotem ogonem wchodzi w życie i trzeba znaleźć winę u atakującego. No, a ty co zrobiłaś? Przecież czytanie czyjejś poczty nie jest normą społeczną. On niczego złego przecież nie zrobił.  A tak na marginesie zdrada wchodzi w ramy norm społecznych? No i lepiej będzie facetowi bez kobiety, która wymaga prawdomówności i wierności. I znowu taka dygresja – na pewno będzie mu lepiej z ,,lumpem”, który buduje związek na czyimś nieszczęściu. Brawo, brawo! I skoro nic nie pozwoliło zażegnać konfliktu, rozmowa do niczego tych dwoje nie prowadziła, trzeba było uciec. Związek zakończył się współcześnie – przez Internet.  
I pytam siebie – co jest z tymi ludźmi? Uważam, że szczerość i wierność, to podstawa budowania związku. Kłamca zawsze pozostanie kłamcą, lump lumpem. I w tym przypadku są warci siebie. A koleżance gratuluję zdrowego rozsądku.

Chowder 


4 plastry boczku wędzonego
2 cebule
250g ziemniaków
1 puszka kukurydzy
1 wędzona ryba
3 liście laurowe Appetita
3 gałązki tymianku
1l bulionu
150ml śmietany 18%
oliwa
sól
świeżo mielony czarny pieprz Appetita
natka pietruszki


Boczek kroimy w paski i przesmażamy na oliwie. Dorzucamy posiekana cebulę i przesmażamy. Ziemniaki kroimy w dużą kostkę – kostki robi za mnie Kenwood - i dodajemy do garnka. Mieszamy. Dorzucamy kukurydzę. Zalewamy bulionem i dodajemy liść laurowy i tymianek. Gotujemy pod przykryciem 15 minut. Dolewamy śmietanę i rybę. Doprawiamy solą i pieprzem. Gotujemy jeszcze 5 minut.

środa, 2 listopada 2016

Relacje damsko – męskie… cz.1



Cyklicznie piszę relacje z warsztatów kulinarnych, cyklicznie pisałam o muminkowych klimatach. Dlaczego nie napisać by cyklicznie o relacjach damsko – męskich? Temat bliski każdemu i bardzo ciekawy. Czasami będzie słodko, czasami gorzko, innym razem smutno, a jeszcze innym złośliwie, ale zawsze w oparciu o prawdziwe historie. Nie bez przyczyny, bo to, co ostatnimi czasy obserwuję nie napawa mnie optymizmem. Klasyczne pytanie faceta – czego oczekuje kobieta? Rozszerzyłabym je do postaci – czego oczekuje partner / partnerka? Słowa klucze na dziś – szczerość i prawda. Niby jesteście ze sobą, niby jest OK, chociaż i tak jestem zdania, że w związku zawsze ktoś ma więcej pola do działania i formę przewagi, ale to nie jest teraz istotne. Jednak zaczynają nam się strzępki opowieści nie kleić, czaso-przestrzeń rozrywa się i układa alternatywnie, a opowieści czasami zakrawają na science-fiction. Dopytujemy i obserwujemy, że zwierzyna brnie prosto w chaszcze. I to jeszcze jakie… W erze fejsa wiadomo gdzie szukać najpierw. Gratuluję braku wyobraźni i polotu. Co tam znajdujemy. Oczywiście burzliwą dyskusję z mężatką – a jak! – to chyba jakaś norma. O czym? No to zapraszam do lektury we fragmentach – jako polonistka pozwoliłam sobie na lekką korektę ortograficzną materiału, który otrzymałam, bo czasem można oślepnąć. I zawsze będzie dziwił mnie fakt, że niby wykształceni ludzie piszą po ,,polskiemu” jak ,,niedouki, nieczytate i niepisane”.
- Kocham cię! – on.
- Jest moje kochanie. – ona.
- Jest słoneczko. – on.
*Pozwolę sobie na komentarz – jakie to słodkie. Ciekawe, że koleś w tym samym czasie prawie to samo pisze do swojej dziewczyny. Pisze więc z dwiema jednocześnie. Finezji literackiej brak. Sorry – takich mamy teraz facetów. A rozdwojenie osobowości to rzecz normalna.
Idźmy dalej:
- Ten co robi? – on o jej mężu.
- Leży nie śpi. Obudził się jak przyszłam, ale nic nie mówił. Najadł się i położył się. – ona.
- No co stale może mówić, no k… - on.
- Mówić może, ale spokojnie. Tylko mnie poinformował, że idzie jutro na karate, a później na siłownię. A ch… mnie to obchodzi. Pytał, czy idę do pracy. A właściwie niech mi mówi, bo muszę wiedzieć kiedy chata wolna
* Pozwolę sobie na komentarz – no poziom językowy obojga fenomenalny. Ale, ale ta wolna chata ciekawe co oznacza i do czego jest potrzebna. Myślałam, że tylko nastolatki czekają na takie święto, żeby się zabawić, schlać i zdążyć ogarnąć przed powrotem rodziców. A tu niespodzianka. Dorośli ludzie też się w to bawią. A tak na marginesie, to że nie ma komunikacji w związku to zwykle nie jest grzech jednej strony. Na to pracują obie i to dłuższy czas. I w pewnym momencie rozmowy nie są rozmowami tylko wymianą informacji, czy jak kto woli komunikatów. I jakoś tak porobiło się, że zamiast pracować nad własnym związkiem szuka się nowości. W efekcie można spaść z deszczu pod rynnę.
Dalej co?
- Dajmy już spokój. Skupmy się na sobie. – on.
- No właśnie kochanie. – ona.
- No. – on.
- Więc co ciekawego mi powiesz? – ona.
- Kocham cię. A to nie było ciekawe, co? – on.
- Było. To to akurat wiem, ale lubię, kiedy je używasz. Mam nadzieję, że szczerze. – ona.
- Zawsze. – on.
- Tylko jeszcze mi nie pokazałeś jak bardzo. – ona.
- To jak przyjadę. – on.
*Skomentujmy. Rozmowa trochę o niczym, trochę prowokacji. Ale, ale padają deklaracje. Ciekawe, że jednocześnie można deklarować to samo dwóm różnym kobietom. Czy serce można mieć sklonowane i oba czują to samo? I ona, która doszukuje się w jego słowach prawdy, wiedząc, co facet robi. No, zapewniam, że będzie w stosunku do niej tak samo szczery i prawdomówny jak w stosunku do swojej dziewczyny. Z doświadczenia wiem, że ludzie rzadko się zmieniają, bo tak jest wygodniej.
- To po ch… siedzisz tu jeszcze? Spadaj. – ona.
- Bo cię kocham sieroto. – on.
- Nie sieroto sieroto. Właściwie może jestem sierotą, bo nie mam nikogo. Spadamy aasiu. – ona.
- No, Michael Bolton już gra. – on.
- Mi też się dobrze zasypia przy muzyce i twoim boku. – ona.
- No właśnie. To idziemy. Kocham cię perełko. Śpij dobrze. – on.
- Ja ciebie też. Śnij o mnie piękne erotyczne sny. – ona.
*Tu zrobię dłuższy postój. Wyjaśnijmy parę szczegółów. Kurtynę milczenia spuszczam na słownictwo, które kobiecie nie przystoi. Wyznań miłości do obrzygu. Ale co jeśli facet stosuje te same zabiegi w stosunku do obu kobiet? Nawet tło muzyczne jest jak się okazuje takie samo. A jej wypowiedzi odkrywają, że wspólne spanie stało się już faktem. Romans kwitnie. Co będzie, jeśli wyjdzie na jaw? Czy kochanie się opiera się tylko o łóżko, czy wynika z faktycznych uczuć?
Odsłona ostatnia:
- To się rozbierz. – on. - Nie, to w czwartek.
- K…, nie rozśmieszaj mnie. Tak, w czwartek. – ona.
- No właśnie. – on.
- Dla Ciebie tylko się rozbieram. – ona.
- Cieszę się kochanie. – on.
- I robię striptiz, którego nie pamiętasz. – ona.
*Co towarzyszy spotkaniom, że się czegoś nie pamięta? Chyba nawet nie chcę wiedzieć. Powiem tak, w całej tej sytuacji żal mi jest wszystkich. Okłamywanej partnerki – choć brawo za bystrość i szybkość działania. Im szybciej pozbywamy się toksycznych relacji, tym lepiej dla nas. Naiwnej kochanki, bo historia lubi się powtarzać. Faceta, który po pierwsze jest mało wyrafinowany, nie sili się na żadne wysiłki i kłamie, kłamie, kłamie. Z tego co wiem związek rozpadł się. Co wcale mnie nie dziwi. Co będzie z piszącymi? Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Dziewczyna, która w miarę szybko wszystko odkryła może posłużyć się cytatem z piosenki Justyny Steczkowskiej ,,Skłam”:
,,JUŻ ZNAM TWĄ GRĘ.
PRZEJRZAŁAM CIĘ.
JUŻ WIEM.”
I rodzi się szereg pytań. Gdzie jest granica? Gdzie jest w związkach prawda i szczerość? Czy lepiej być samemu i nie być niemile zaskakiwanym? Czy w przypadku, kiedy coś podejrzewamy mamy prawo złamać czyjąś prywatność? Czy można ponownie zaufać komuś, kto raz  skłamał? Ile razy można wybaczyć? Czy powiedzenie – kocham cię – ma jakąkolwiek wartość? Nie znam odpowiedzi na nie. Każdy musi doświadczyć czegoś, żeby znaleźć odpowiedź.

Sałatka z buraczków


5 buraczków
2 jabłka – szare renety
2 małe czerwone cebule
100g sera feta
3 łyżki oliwy z oliwek
3 łyżki octu balsamicznego – ja wolę krem balsamiczny kasztanowy
1 łyżka miodu
sól
świeżo mielony kolorowy pieprz
tymianek świeży lub suszony Appetita


Buraczki gotujemy, studzimy i obieramy. Kroimy w półksiężyce lub w kostkę robotem Kenwood, dodajemy jabłka tak samo pokrojone. Skrapiamy octem balsamicznym. Cebule kroimy w cieniutkie piórka. Łączymy składniki sałatki. W miseczce mieszamy oliwę, miód, sól i pieprz. Sosem polewamy sałatkę, na wierzchu posypujemy serem feta. Posypujemy tymiankiem.