środa, 29 sierpnia 2012

W drodze w lubelskie…

Koniec wakacji sprzyjał podróżowaniu. Wybrałam Polskę, bo jest jeszcze sporo miejsc w rozmaitych regionach kraju, których nie odwiedziłam i nie poznałam. Tak właśnie jest z Lubelszczyzną. Choć z Wielkopolski to kawałek drogi zdecydowałam się. Powodów jest wiele, ale najważniejsze te kulinarne – niezliczone pola malin, plantacje tyczkowej fasoli


 i chmielu. Tego ostatniego jednak coraz mniej.  Krajobrazy fantastyczne,


a i spokój sprzyja odpoczynkowi. Co jednak w drodze? Trzeba gdzieś zjeść. Wybór nie jest łatwy, bo nie mieliśmy pojęcia które miejsce zadowoli nas kulinarnie. Można jedynie wybierać według estetyki lokalu z zewnątrz, co może być mylące  i zgubne. Wybraliśmy Karczmę Człekówka w Kołbieli.


Nowe miejsce, którego kilka lat temu jeszcze nie było. I powiem uczciwie strzał w dziesiątkę. Zupa grzybowa z prawdziwych grzybów, przyrządzona na wywarze mięsno - warzywnym, a nie na kostce rosołowej smakowała wybornie. Pierogi z bryndzą i boczkiem podane z żurawiną zadowoliły mnie zupełnie, a i mąż wyszedł z karczmy bardzo najedzony. Czym? Jako mięsożerca wybrał żeberka duszone w kapuście. Porcja ogromna, a smak wyborny. W drodze powrotnej nie było już problemu gdzie zjeść obiad. Zajrzeliśmy do Człekówki raz jeszcze. Bo wartoJ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz