Moja dobra koleżanka Alicja przeczytała wczorajszy
post i zapytała: I jak to się wszystko
skończyło? W skrócie napisałam wczoraj i już wiadomo. Ale, ale… brakuje elementu
kończącego w formie rozbudowanej. A żeby była spójność czynię to dziś. Pracując
w szkole, obserwuję metodę dzieci na odwrócenie uwagi od własnej winy. Mówisz
takiemu dzieciakowi, że coś przeskrobał, a on ci tłumaczy, że jakiś Marcinek
czy Karolek przecież też coś przeskrobał. Jak nazwać taką metodę? Może odwrócenie
kota ogonem? I tak naprawdę to taka sprytna manipulacja. Zobaczcie sami co
dalej się działo. Dziewczyna wywaliła prosto z mostu, że wie. Jak wyglądała
rozmowa? Lecimy.
- Dobra jest. Masz rację. Nie spieram się. – on.
- Tu nie chodzi o rację. Sam wiesz o
czym piszesz z nią od dwóch dni. – ona.
- Dobra jest. Rób co chcesz. Od 2
dni, dobrze, że nie od miesiąca czy roku. – on.
* Czas na komentarz – pierwsza próba wyjścia z
rozmowy. I ta myśl, że jeśli może odpuści się tłumaczenia sprawa jakoś
ucichnie. A najlepiej uciąć temat. I kolejna próba – rób co chcesz i facet
zrzuca decyzję o zerwaniu na kobietę. W efekcie przecież zawsze można
powiedzieć - No co? Przecież ona chciała odejść. Zrzucanie z siebie winy,
odpowiedzialności i konsekwencji pozwala myśleć o sobie w dobrym świetle i umniejszyć
swoja winę. A i złośliwości czasami mogą się sprawdzić. Niestety, w tym
przypadku nic to nie dało.
Na szczęście dziewczyna nie odpuściła.
- No a zaprzeczysz, że nie pisałeś,
że ją kochasz? – ona.
- Nie zaprzeczę. Kocham z całej epy.
Śmiech. To pozostawiam tobie i sytuację, w której się obecnie znajdujemy. Normalne
związki tak nie wyglądają. Tyle. Zrobisz co będziesz chciała. – on.
- No normalne nie wyglądają tak, że
do innej kobiety mówi się że się ją kocha. – ona.
- Koniec. – on.
- Sam wiesz co do niej pisałeś. I co
ona pisała. Mam wydrukować i ci przeczytać? – ona.
- Dziękuję, nie trzeba. – on.
*Komentujemy? Kobieta trzyma się twardo faktów, a
mistrz manipulacji i kłamstwa wije się jak wąż. Jakie chwyty stosuje? Najpierw
wyśmiewa zarzuty, czasami zbagatelizowanie sytuacji może pomóc. Jeśli nie, to
ucina rozmowę. Wycofuje się, bo przecież nic nie działa. Sądzę, że potok myśli przelewających
się w jego głowie jest na tyle intensywny, że wyłapanie wszystkich i opanowanie
emocji graniczy z cudem. Mocny argument w postaci dowodów zdrady jest nie do
przebicia.
Tymczasem sytuacja była już tak napięta, że
odpuszczenie nie wchodziło w rachubę. Brawo za nieustępliwość, bo wybaczenie w
tej sytuacji byłoby przyzwoleniem na dalsze kłamstwa. Przecież jeśli raz ktoś
wybacz, zapewne zrobi to za każdym razem. Czy na pewno?
- A tak na marginesie to, co ty
robisz i zrobiłaś jest podłe i nie podlega żadnym normom społecznym. Więc rób
co chcesz, blokuj mnie, żegnaj się, znikaj i w ogóle. Droga wolna. Jak tak
miałoby wyglądać moje życie, że rozliczymy z każdego słowa, to ja dziękuję. –
on.
- Podłe to jest kłamanie i
oszukiwanie kogoś kogo się niby kocha. – ona.
- Jesteś święta, bądź i żyj sobie. A
ja nie mam nic do ukrycia. – on.
- Zrobiłam dla ciebie tyle, a ty
oszukujesz. – ona.
- Robię to, co chcę, ale według mnie
wszystko ma swoje granice, których nie przekraczam.
I nic złego nie zrobiłem. I nie zrobię. Ale ty?
Dziękuję? – on.
- I mówienie jej, że ją kochasz też
jest w porządku. – ona.
- Nie mam nic do powiedzenia. Szok. Dobranoc.-
on.
Kurtyna
opada.
*Scena finałowa chyba najbardziej mi
się spodobała w tej opowieści. Dlaczego? Jako polonista – językoznawca lubię
chwytać się słów i analizować w jakim celu zostały użyte. No i co tu wychodzi? Skoro
wcześniejsze próby zmanipulowania rozmówcy nie przyniosły efektu, trzeba dokonać
ostatecznego cięcia. W końcu tonący brzytwy się chwyci. Strategia odwrócenia
kotem ogonem wchodzi w życie i trzeba znaleźć winę u atakującego. No, a ty co zrobiłaś?
Przecież czytanie czyjejś poczty nie jest normą społeczną. On niczego złego
przecież nie zrobił. A tak na marginesie
zdrada wchodzi w ramy norm społecznych? No i lepiej będzie facetowi bez
kobiety, która wymaga prawdomówności i wierności. I znowu taka dygresja – na pewno
będzie mu lepiej z ,,lumpem”, który buduje związek na czyimś nieszczęściu.
Brawo, brawo! I skoro nic nie pozwoliło zażegnać konfliktu, rozmowa do niczego
tych dwoje nie prowadziła, trzeba było uciec. Związek zakończył się współcześnie
– przez Internet.
I pytam siebie – co jest z tymi ludźmi? Uważam, że
szczerość i wierność, to podstawa budowania związku. Kłamca zawsze pozostanie
kłamcą, lump lumpem. I w tym przypadku są warci siebie. A koleżance gratuluję
zdrowego rozsądku.
Chowder
4 plastry boczku wędzonego
2 cebule
250g ziemniaków
1 puszka kukurydzy
1 wędzona ryba
3 liście laurowe Appetita
3 gałązki tymianku
1l bulionu
150ml śmietany 18%
oliwa
sól
świeżo mielony czarny pieprz
Appetita
natka pietruszki
Boczek kroimy w paski i
przesmażamy na oliwie. Dorzucamy posiekana cebulę i przesmażamy. Ziemniaki
kroimy w dużą kostkę – kostki robi za mnie Kenwood - i dodajemy do garnka.
Mieszamy. Dorzucamy kukurydzę. Zalewamy bulionem i dodajemy liść laurowy i
tymianek. Gotujemy pod przykryciem 15 minut. Dolewamy śmietanę i rybę.
Doprawiamy solą i pieprzem. Gotujemy jeszcze 5 minut.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWędzony łupacz świetnie się do tej zupki nadaje 🖒
OdpowiedzUsuń