Wieczorne wypady na kolację
i to wcale nie blisko powoli stają się tradycją. Tomek – zastępca szefa kuchni
w ustkowym Dymie na wodzie i ja tym razem zabraliśmy ze sobą jego babcię i
moją mamę. I tak w czwórkę udaliśmy się do Łodzi. Dlaczego? Powód był jeden –
osoba Macieja Rosińskiego. Jako kulinarni wariaci obserwujemy tego Pana już od
dłuższego czasu. I znowu pytanie dlaczego? Powody są dwa – Affogato i
czekolada.
Affogato to restauracja, której szefuje Maciej Rosiński, z drugiej
strony podglądamy mistrzowskie torty, dlatego ja nazywam go – Królem Czekolady.
Podróż w upalny dzień w klimatyzowanym aucie nie była uciążliwa, a i rozmów nie
było końca. Szybko więc znaleźliśmy się w Łodzi, a że trochę wcześniej to i w
sumie dobrze, bo okupiłam się w swetry. No typowa kobieta – stroić się lubi.
Tymczasem o 18.00 zawitaliśmy w rzeczonym Affogato. Na początek miło powitały
nas dziewczyny z obsługi, co naprawdę dobrze wróżyło. Na pierwszy rzut oka samo
miejsce jest śliczne – jasne, prosto urządzone, bez zbędnych dupereli i
bezsensownych udziwnień. Do tego piękne drewniane stoły, które przywodzą na
myśl prawdziwą domową kuchnię z rodzinną atmosferą. Zamysł był prosty -
spróbować tyle, ile się da. Zatem każdy wybierał inne dania w przekroju od
przystawki, przez zupę, danie główne i deser. Jakie wrażenia? Po pierwsze
przystawki – spróbowaliśmy wszystkich z karty i to, co nas uderzyło, to ilość
elementów w każdej z nich. W sumie każde danie jest wielopoziomowe w smaku i
skomplikowane w ilości elementów składowych. Najpierw próba każdego elementu
osobno, a później łącznie – i tak przy każdym kolejnym daniu. Mnie zachwycił
sos chili, Tomka olej lubczykowy.
I co jakiś czas padały stwierdzenia typu - ,,Nie żałuję, że to zamówiłam” – tak powiedziała
moja mama o mozzarelli z musem z owoców leśnych i ziemią truflową.
Dalej zupy – w karcie są dwie i w zamówieniu siły
rozłożyły się 3:1 dla consomme z wolno gotowanym jajkiem, makaronem i kaffirem.
Obydwie wyśmienite i porcje tak olbrzymie, że obawiałam się gdzie zmieszczę
resztę dań. Kolej na dania główne – tu spróbowaliśmy: stek,
perliczkę
i
jagnięcinę.
Babcię Tomka uwiodła komosa, którą jadła pierwszy raz w życiu. Dla
mnie ucztą było mięso perliczki – delikatne, soczyste i w towarzystwie
wszystkich dodatków tworzące prawdziwą symfonię smaków. Skoro nie było
możliwości skosztować tortów, musieliśmy zadowolić się deserami z karty. Ale,
ale… wcale nie żałujemy. Torty zamówimy odpowiednio wcześniej kolejnym razem. Spróbowane
desery jednak zaświadczyły, że Maciej Rosiński naprawdę jest Królem Czekolady –
bo czekoladowe detale powalały i w smaku, i wyglądem.
Podczas kolacji nasze
zachowanie mogło budzić zastrzeżenia, bo z Tomkiem wyżeraliśmy sobie z talerzy,
karmiliśmy się nawzajem i wymienialiśmy głośno poglądy. A kelnerki i pani
menadżer musiały mieć z nas niezły ubaw. Tymczasem na chwilę zatrzymam się na
dziewczynie, która nas obsługiwała. Była to niezwykła osoba, która z lekkością i
czarującym uśmiechem przemieszczała się po lokalu. Tolerowała nasze zbyt długie
wybieranie dań z karty. I jak to skomentował Tomek - ,,Jest urodzona do tej
pracy”. Ale, ale… chyba twarde serce Tomka zmiękło, bo jeszcze do dziś wspomina
tego Anioła. Na pochwałę tak naprawdę zasługują wszystkie dziewczyny, bo i miłe,
i uśmiechnięte, i obeznane w temacie swojej pracy – naprawdę mało kiedy spotkać
można tak dobrą i profesjonalną obsługę. Brawo! Brawo! No i nie udało nam się
wszystkiego spróbować, ale to przynajmniej powód, żeby do Affogato jeszcze
zawitać. Tymczasem Maciej Rosiński pracuje nad drugim lokalem i to nas bardzo
cieszy, bo jedno miejsce dla takiej osoby – z takim talentem, kreatywnością,
smakiem - to za mało. I do tego ta
piękna filozofia szefa - ,,Gotuję z pasją
i sercem” 0 no i to jest oczywiste. Życzymy powodzenia i trzymamy kciuki za
wszelkie działania. Do zobaczenia – oby jak najszybciej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz