wtorek, 13 września 2016

Łódź i Affogato warte poznania…



Wieczorne wypady na kolację i to wcale nie blisko powoli stają się tradycją. Tomek – zastępca szefa kuchni w ustkowym Dymie na wodzie i  ja tym razem zabraliśmy ze sobą jego babcię i moją mamę. I tak w czwórkę udaliśmy się do Łodzi. Dlaczego? Powód był jeden – osoba Macieja Rosińskiego. Jako kulinarni wariaci obserwujemy tego Pana już od dłuższego czasu. I znowu pytanie dlaczego? Powody są dwa – Affogato i czekolada. 


Affogato to restauracja, której szefuje Maciej Rosiński, z drugiej strony podglądamy mistrzowskie torty, dlatego ja nazywam go – Królem Czekolady. Podróż w upalny dzień w klimatyzowanym aucie nie była uciążliwa, a i rozmów nie było końca. Szybko więc znaleźliśmy się w Łodzi, a że trochę wcześniej to i w sumie dobrze, bo okupiłam się w swetry. No typowa kobieta – stroić się lubi. Tymczasem o 18.00 zawitaliśmy w rzeczonym Affogato. Na początek miło powitały nas dziewczyny z obsługi, co naprawdę dobrze wróżyło. Na pierwszy rzut oka samo miejsce jest śliczne – jasne, prosto urządzone, bez zbędnych dupereli i bezsensownych udziwnień. Do tego piękne drewniane stoły, które przywodzą na myśl prawdziwą domową kuchnię z rodzinną atmosferą. Zamysł był prosty - spróbować tyle, ile się da. Zatem każdy wybierał inne dania w przekroju od przystawki, przez zupę, danie główne i deser. Jakie wrażenia? Po pierwsze przystawki – spróbowaliśmy wszystkich z karty i to, co nas uderzyło, to ilość elementów w każdej z nich. W sumie każde danie jest wielopoziomowe w smaku i skomplikowane w ilości elementów składowych. Najpierw próba każdego elementu osobno, a później łącznie – i tak przy każdym kolejnym daniu. Mnie zachwycił sos chili, Tomka olej lubczykowy.



I co jakiś czas padały stwierdzenia typu - ,,Nie żałuję, że to zamówiłam” – tak powiedziała moja mama o mozzarelli z musem z owoców leśnych i ziemią truflową.   



Dalej zupy – w karcie są dwie i w zamówieniu siły rozłożyły się 3:1 dla consomme z wolno gotowanym jajkiem, makaronem i kaffirem. 



Obydwie wyśmienite i porcje tak olbrzymie, że obawiałam się gdzie zmieszczę resztę dań. Kolej na dania główne – tu spróbowaliśmy: stek,



perliczkę 


i jagnięcinę. 




Babcię Tomka uwiodła komosa, którą jadła pierwszy raz w życiu. Dla mnie ucztą było mięso perliczki – delikatne, soczyste i w towarzystwie wszystkich dodatków tworzące prawdziwą symfonię smaków. Skoro nie było możliwości skosztować tortów, musieliśmy zadowolić się deserami z karty. Ale, ale… wcale nie żałujemy. Torty zamówimy odpowiednio wcześniej kolejnym razem. Spróbowane desery jednak zaświadczyły, że Maciej Rosiński naprawdę jest Królem Czekolady – bo czekoladowe detale powalały i w smaku, i wyglądem.









Podczas kolacji nasze zachowanie mogło budzić zastrzeżenia, bo z Tomkiem wyżeraliśmy sobie z talerzy, karmiliśmy się nawzajem i wymienialiśmy głośno poglądy. A kelnerki i pani menadżer musiały mieć z nas niezły ubaw. Tymczasem na chwilę zatrzymam się na dziewczynie, która nas obsługiwała. Była to niezwykła osoba, która z lekkością i czarującym uśmiechem przemieszczała się po lokalu. Tolerowała nasze zbyt długie wybieranie dań z karty. I jak to skomentował Tomek - ,,Jest urodzona do tej pracy”. Ale, ale… chyba twarde serce Tomka zmiękło, bo jeszcze do dziś wspomina tego Anioła. Na pochwałę tak naprawdę zasługują wszystkie dziewczyny, bo i miłe, i uśmiechnięte, i obeznane w temacie swojej pracy – naprawdę mało kiedy spotkać można tak dobrą i profesjonalną obsługę. Brawo! Brawo! No i nie udało nam się wszystkiego spróbować, ale to przynajmniej powód, żeby do Affogato jeszcze zawitać. Tymczasem Maciej Rosiński pracuje nad drugim lokalem i to nas bardzo cieszy, bo jedno miejsce dla takiej osoby – z takim talentem, kreatywnością, smakiem -  to za mało. I do tego ta piękna filozofia szefa - ,,Gotuję z pasją i sercem” 0 no i to jest oczywiste. Życzymy powodzenia i trzymamy kciuki za wszelkie działania. Do zobaczenia – oby jak najszybciej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz