środa, 26 października 2016

Zamykamy cykl… cz.4



Dobijam do końca października i czuję, że znacznie ubyło mi sił. Cotygodniowe warsztaty i szał bitewny w pracy dają mi się we znaki. Z wielką ulgą myślę o kilkudniowej przerwie we wszelkich aktywnościach. Nawet ja czasami miewam dość bieganiny, choć zwykle ją uwielbiam i czuję się wtedy jak ryba w wodzie. Ostatnie październikowe spotkanie kulinarne odbyło się w Żółkowie, które przywitało nas piękną żółcią jesiennych liści. A najpiękniejszy i jedyny czerwony liść podarowałam Agnieszce. Tymczasem daje było naprzemiennie cudnie i zaskakująco. Jak to w Żółkowie panie stawiły się liczna grupą i przybyły obładowane blachami z ciastami.



No jak się objadać, to na całego. Przywitała nas nadaktywna pani Dorotka, która jest niezwykle miłą osobą i w każdym wypadku służy pomocą i uśmiechem lub dobrym słowem. Jak miło, że tacy ludzie jeszcze istnieją. Warsztaty kręciły się pełną parą, gdy nagle… Nie, nie zabrakło gazu, ale wysiadł prąd i prawie pół godziny trwało zanim dostawy przywrócono. Dania jednak wyszły paniom bardzo dobrze i naprawdę jestem z tej grupy dymna i to bardzo. Niestety spotkanie odbyło się bez prezesa Kuby, którego godnie zastąpiła Agnieszka. No, no jestem pod wrażeniem jej osoby. Świetnie wszystko poprowadziła i nawet bariera jaką mogło być publiczne występowanie śmiało została przez nią pokonana. Tymczasem po cichu z Agnieszką i piękną Lilią chichotałyśmy, że może jednak Kuba pojawi się. No bo jak to warsztaty bez niego? Niemożliwe! A jednak… Co znalazło się w menu?

Menu wieczoru z komentarzem

Sałatka makaronowa z fasolą i tuńczykiem


*No to już przetestowałam w domu, podczas babskiego wieczoru. Danie bezsprzecznie smaczne i wyraziste. Nawet przeciwniczka makaronu na zimno – moja mama – zaakceptowała tę wersję.

Sałatka z buraczków


*Rzecz prosta, ale broni się tylko wtedy, kiedy przyrządzimy ją ze świeżo zebranych z własnego ogrodu buraków. Dobry produkt jest tu podstawą.

Zupa z soczewicą, makaronem i szałwią


*Tu wielki ukłon dla pani, która ja gotowała. Efekt finalny był perfekcyjny.

Kaszotto z kaszy gryczanej, kurczaka, marchwi i jarmużu


*To danie wymaga precyzji i wielostopniowych działań. Koniecznie trzeba zadbać o ugotowanie kaszy w punkt. Jeśli przeoczymy ten moment, efektu nie będzie.

Pieczone owoce z kruszonką


*No nie lubię deserów, nie lubię zbytniej słodkości. Ale pokazuję, że deser wcale nie musi być skomplikowanym ciastem. Jabłka, cynamon, płatki owsiane i migdały bronią się tu same. Pycha!

Udało się wspólnymi siłami przygotować iście jesienną ucztę, a i pogoda nie była nam dłużna i kiedy przyszła pora wyjścia okazało się, że na zewnątrz panuje kompletna słota. No co? W końcu mamy jesień, nie tylko w dolinie Muminków. No cudnie wprost.
Komu dziękujemy? Podziękowania kieruję do partnerów naszych warsztatów kulinarnych – Hendi, Kenwood, Appetita, Monini, Teekane, Jan Niezbędny.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz