Dobijam do końca
października i czuję, że znacznie ubyło mi sił. Cotygodniowe warsztaty i szał
bitewny w pracy dają mi się we znaki. Z wielką ulgą myślę o kilkudniowej przerwie
we wszelkich aktywnościach. Nawet ja czasami miewam dość bieganiny, choć zwykle
ją uwielbiam i czuję się wtedy jak ryba w wodzie. Ostatnie październikowe
spotkanie kulinarne odbyło się w Żółkowie, które przywitało nas piękną żółcią
jesiennych liści. A najpiękniejszy i jedyny czerwony liść podarowałam
Agnieszce. Tymczasem daje było naprzemiennie cudnie i zaskakująco. Jak to w
Żółkowie panie stawiły się liczna grupą i przybyły obładowane blachami z
ciastami.
No jak się objadać, to na całego. Przywitała nas nadaktywna pani
Dorotka, która jest niezwykle miłą osobą i w każdym wypadku służy pomocą i
uśmiechem lub dobrym słowem. Jak miło, że tacy ludzie jeszcze istnieją.
Warsztaty kręciły się pełną parą, gdy nagle… Nie, nie zabrakło gazu, ale
wysiadł prąd i prawie pół godziny trwało zanim dostawy przywrócono. Dania
jednak wyszły paniom bardzo dobrze i naprawdę jestem z tej grupy dymna i to
bardzo. Niestety spotkanie odbyło się bez prezesa Kuby, którego godnie
zastąpiła Agnieszka. No, no jestem pod wrażeniem jej osoby. Świetnie wszystko
poprowadziła i nawet bariera jaką mogło być publiczne występowanie śmiało
została przez nią pokonana. Tymczasem po cichu z Agnieszką i piękną Lilią
chichotałyśmy, że może jednak Kuba pojawi się. No bo jak to warsztaty bez
niego? Niemożliwe! A jednak… Co znalazło się w menu?
Menu
wieczoru z komentarzem
Sałatka
makaronowa z fasolą i tuńczykiem
*No to
już przetestowałam w domu, podczas babskiego wieczoru. Danie bezsprzecznie
smaczne i wyraziste. Nawet przeciwniczka makaronu na zimno – moja mama –
zaakceptowała tę wersję.
Sałatka z buraczków
*Rzecz
prosta, ale broni się tylko wtedy, kiedy przyrządzimy ją ze świeżo zebranych z
własnego ogrodu buraków. Dobry produkt jest tu podstawą.
Zupa z soczewicą, makaronem i
szałwią
*Tu
wielki ukłon dla pani, która ja gotowała. Efekt finalny był perfekcyjny.
Kaszotto z kaszy gryczanej,
kurczaka, marchwi i jarmużu
*To
danie wymaga precyzji i wielostopniowych działań. Koniecznie trzeba zadbać o
ugotowanie kaszy w punkt. Jeśli przeoczymy ten moment, efektu nie będzie.
Pieczone owoce z kruszonką
*No
nie lubię deserów, nie lubię zbytniej słodkości. Ale pokazuję, że deser wcale
nie musi być skomplikowanym ciastem. Jabłka, cynamon, płatki owsiane i migdały
bronią się tu same. Pycha!
Udało się wspólnymi siłami
przygotować iście jesienną ucztę, a i pogoda nie była nam dłużna i kiedy
przyszła pora wyjścia okazało się, że na zewnątrz panuje kompletna słota. No
co? W końcu mamy jesień, nie tylko w dolinie Muminków. No cudnie wprost.
Komu dziękujemy?
Podziękowania kieruję do partnerów naszych warsztatów kulinarnych – Hendi,
Kenwood, Appetita, Monini, Teekane, Jan Niezbędny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz