Szykuje się szalony
październik i listopad. Dlaczego? Prezes Kuba zaskoczył mnie ilością spotkań
warsztatowych, bo będzie ich aż 6. Ale, ale niestety to już ostatni kwartał
naszej współpracy w ramach obecnie realizowanego projektu przez LGD Zaścianek.
Tym razem spotkaliśmy się w Dobieszczyźnie, miejscu, w którym regularnie warsztatowaliśmy
w każdym kwartale. Czyżby to przejaw sympatii?
Dla mnie to miejsce wyjątkowe ze
względu na obecność Pana Stanisława – osoby, która niezwykle ciekawie opowiada
i jego wiedza na temat wykorzystania dzikich roślin w kuchni jest imponująca.
Tym razem postawiłam na pokazanie uczestnikom trochę nowych produktów i dań
zupełnie innych niż te bezpieczne gotowane na co dzień. I tak naprawdę zrobiłam
sama sobie wysoce angażujące spotkanie, bo pytań i wątpliwości było wiele,
dlatego ani na chwilę nie mogłam się rozkojarzyć. Kontrowersje wzbudziła
komosa, do której panie podchodziły z wielką ostrożnością i chyba finalnie nie
przypadła im do gustu, co może być zasługą prezesa, który określił ją mianem
zielska. Dalej dyskusje wzbudziła zapiekanka z dyni, jabłek i boczku, bo jednak
w jednym daniu spotkały się na pozór wykluczające się pod względem smaku
składniki. Jednak puste naczynie do zapiekania jest odpowiedzią, na pytanie czy
danie smakowało. Jak wyglądało menu?
Menu
Sałatka
z komosy ryżowej
*Co to
jest chutney? – pytały panie. Tu musiałam się nagadać i poopowiadać z czego
można go przyrządzić. Mimo moich starań, żeby zachęcić panie do wprowadzenia
komosy do codziennego menu chyba poniosłam porażkę. Tymczasem Agnieszce i
prezesowi zasmakowała.
Zupa z
czerwoną soczewicą
*To
był naprawdę mocny punkt programu. Panie bały się zupę przyprawić i oddały mi ten
przywilej, dlatego smak był bardzo wyrazisty i podczas degustacji szukały co
dało ostrość. No właśnie co? Nie powiem.
Zapiekanka
z dyni i jabłek
*Danie
jak się okazało rozwojowe, bo w trakcie jedzenia okazało się, że panie miały
sporo propozycji jakby tu jeszcze dosmaczać dynię. Może czosnkiem?
Kurczak
z warzywami w kremowym sosie
*A tu
mamy najsłabszy punkt. Dlaczego? Kłopoty, same kłopoty. Najpierw panie wrzuciły
całe mięso do przesmażenia, po czym puściło sok i nie dało się smażyć. Dalej za
drobno pokrojony kalafior. Zbyt intensywne mieszanie. I efekt? Rozpadnięte
warzywa, choć smak był w porządku.
Sałatka
owocowa w kremowym sosie kokosowym
*Tu na
początku Paulina męczyła się z ananasem, bo nigdy go nie obierała. Dalej sos,
który kojarzył się z kaszką. Ale, ale finalnie deser był pyszny.
Komu dziękujemy? Podziękowania kieruję
do partnerów naszych warsztatów kulinarnych – Hendi, Kenwood, Appetita, Monini,
Teekane, Jan Niezbędny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz