środa, 26 października 2016

Jesienne nastroje…



Deszcz nieustannie przeplata się z mgłą, szum wiatru z ciszą, przejmujący chłód otula przy każdym wyjściu na zewnątrz. Nikt nie lubi nadchodzącego listopada z krótkimi dniami i nieustanną ciemnością. A jednak… Lubię ten czas. Można ugotować coś w punkt i właśnie powiedziałabym, że listopad tym razem przychodzi w punkt. Dopiero teraz doceniam zalety bycia samemu. Robię co chcę, planuję wszystko na kiedy mi pasuje, czytam to, czego do tej pory nie zdążyłam przeczytać, skupiam się na sobie i słucham siebie. Otulam się jesiennym nastrojem. Nocą wracam otoczona ciemnością i głosem Michaela Boltona. Bo dlaczego nie? Zapomniane latem przyprawowe herbaty święcą tryumfy i pachnie nimi w mieszkaniu. Z uwagą śledzę kinowe propozycje i już planuję kiedy pojadę obejrzeć coś nowego. Tak, do kina chodzi się samemu, bo chce się być tylko z filmem. Skupiona przez długi czas na wszystkim widziałam wszystko oprócz siebie. W końcu zmęczyło mnie wszystko i wszyscy, dlatego odcinam się i zamykam w jesiennym nastroju. I wiecie co? Dobrze mi z tym. Staram się zapomnieć o wszystkim, o czym chcę zapomnieć i faktycznie otoczenie wydaje mi się być coraz bliższe. Chociażby sytuacja z poniedziałku, kiedy zauważyłam ilość kolorów na drzewach i wśród żółtych liści byłam w stanie znaleźć ten jeden wyjątkowy czerwony. I już wiem, co chcę pamiętać.


,,Podczas tych kilku dni udało mu się zapomnieć o bardzo wielu sprawach. Co rano budził się w tym samym tajemniczym nastroju oczekiwania i zaraz brał się do zapominania, tak żeby dolina mogła się przybliżyć. Nikt mu nie przeszkadzał, nikt mu nie mówił, kim jest”.
Niezmiennie od nowa sięgam po ,,Dolinę Muminków w listopadzie” i po raz kolejny dostrzegam jak bardzo życiowy to tekst.
,,W końcu wyszukał pod łóżkiem koszyk i zapako­wał do niego wszystkie swoje lekarstwa, jak również buteleczkę koniaku na żołądek. Zrobił sześć kana­pek i wziął parasol. Przygotowywał się do ucieczki, do ucieczki z domu”.
A ja uciekam od świata i zajmuję przestrzeń wypełnioną muzyką i sobą. Odcinam się, bo muszę się odciąć.

Pieczone owoce z kruszonką


6 jabłek lub nektarynek
50g – 0,5szkl. - płatków owsianych
75g – 1/3szkl. - brązowego cukru
35g – 1/4szkl. - mąki pszennej
1 łyżeczka cynamonu Appetita
35g płatków migdałowych
60g masła
grecki jogurt naturalny – u mnie owczy


Piekarnik rozgrzewamy na 180 stopni. Naczynie do zapiekania natłuszczamy. Na dnie układamy owoce, częścią przekrojoną do góry. Składniki kruszonki łączymy w malakserze lub ręcznie, aby powstały grudki. Posypujemy kruszonką owoce. Pieczemy 20 minut. Podajemy z odrobiną jogurtu naturalnego i posypujemy cynamonem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz