Dawno nie gotowałam niczego
z dodatkiem wina. Jakoś tak lato nie nastraja do ciężkich zawiesistych sosów i
gulaszów. Tymczasem rośliny w ogrodzie szaleją i codziennie wracam do domu z
miską pełną pomidorów. Przerób zaczął się na całego, ale staram się teraz
nacieszyć świeżymi owocami i warzywami, bo jednak nieco inaczej smakują świeże
pomidory w sosie, a inaczej w postaci przecieru pomidorowego czy soku. Kiedyś
moja koleżanka Grażyna, pisząc artykuł, zapytała mnie o pary idealne w kuchni.
Wymieniłam ich sporo, teraz jednak odkryłam kolejną - cynamon i pomidory. Przyprawa ta bardzo
aromatyczna potrafi zdominować danie, ale okazuje się, że świetnie podbija smak
sosu. I nie mam mowy tu o nutach deserowych jakich można by się spodziewać, bo
przecież jeśli cynamon, to szarlotka. Nic z tych rzeczy, to raczej głębia smaku
się tutaj za jego sprawą pojawia. Co jednak z tym winem? Do sosu dodałam
właśnie wino – rubinowe, będące połączeniem szczepów Syrah i Tempranillo.
Pierwszy jest mi bardzo dobrze znany, bo lubię wina wytrawne. Żaden chyba inny szczep winorośli nie zrobił w
ostatnich dekadach tak oszałamiającej kariery, jak Syrah. Pół wieku temu była
to tylko lokalna odmiana, znana z północnej części doliny Rodanu i paru
regionów w Australii. Dziś jest to jedna z kilku najpopularniejszych winorośli
na naszym globie, uprawiana w niemal każdym kraju winiarskim. Drugiego nie
znałam wcale, dlatego poprowadziła mnie ciekawość. Okazuje się, że najbardziej
klasyczną nutą w bukiecie tempranillo jest truskawka (przy akompaniamencie
wanilii); zdarzają się też maliny, śliwki, czarne porzeczki, często także
delikatne nuty ziołowe i korzenne. 100% Tempranillo daje zazwyczaj miękkie taniny
i niski poziom kwasowości, z tego powodu często miesza się ten szczep z innymi,
o wyższej kwasowości. I już wiem dlaczego połączono go z Syrah. Hiszpańskie wino,
które wybrałam ma przejrzysta barwę, orzeźwiający i soczysty smak. Wyczuwalne
są w nim aromaty jagód, rozmarynu i, co ciekawe, lukrecji. Nienawidzę lukrecji
i jej specyficznej słodkości, jednak tutaj nie razi i nie przeszkadza. Początkowo
planowałam podać całe danie w formie ragu z kaczki z makaronem, ale zlitowałam
się nad mamą, która drugi dzień z rzędu tego by nie zniosła. Ja makarony
uwielbiam, ona zje byle nie za często, dlatego muszę iść na kompromis. Całość podałam
klasycznie. Ostatecznie jednak padło kluczowe pytanie: ,,Ziemniaków dzisiaj nie
ma?”.
Wenecka
kaczka
2 kacze nóżki
2 cebule – 1 biała, 1 czerwona – posiekane w piórka
2 ząbki czosnku posiekane w cienkie plasterki
6 pomidorów obranych ze skóry i pokrojonych w kostkę
2 płaskie łyżeczki cynamonu Appetita
2 łyżeczki pszennej mąki
250ml czerwonego wytrawnego wina – szczep Syrah
250ml bulionu
1 łyżeczka rozmarynu Appetita
2 liście laurowe Appetita
świeżo mielony kolorowy pieprz Appetita
1 łyżeczka brązowego cukru
różowa sól himalajska
oliwa z oliwek
Na patelni rozgrzewamy oliwę.
Osmażamy na niej kacze nogi – 10 minut, żeby były rumiane.
Zdejmujemy mięso z
patelni i wrzucamy czosnek i cebulę, osmażamy. Wsypujemy cynamon, mąkę i
mieszamy. Zalewamy bulionem i mieszamy, żeby nie było grudek. Wkładamy na
patelnię mięso, przyprawiamy i dusimy pod przykryciem 30 minut. Następnie
wlewamy wino i dorzucamy pomidory, mieszamy. Dusimy pod przykryciem 1,5 godziny.
*I teraz dwie drogi:
1 – zostawiamy mięso w całości i podajemy klasycznie np. z
ziemniakami, kaszą i jakimś warzywnym dodatkiem – u mnie była to kasza
jęczmienna i ugotowana na parze zielona cukinia;
2 – wyjmujemy kości, mięso dzielimy na strzępy, mieszamy z
sosem i podajemy z makaronem.
Spróbowałam wersji pierwszej, ale na pewno zrobię też
drugą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz