W tym roku wyjątkowo szybko poczułam
magię świąt. Powodem tego jest perspektywa sporej ilości wolnych dni i może wreszcie
uda mi się trochę odpocząć. Nigdy nie poddawałam się szaleństwu komponowania świątecznego
menu pod koniec listopada, mimo że koleżanki i koledzy blogerzy już od tego
momentu wpisują receptury na świąteczne specjały. Tym razem w szaleństwo bożonarodzeniowe
wpisuję się i ja, zaczynając od moich ulubionych śledzi. Zwykle przygotowuję 3 –
4 rodzaje i tak aż do Sylwestra ich wystarcza. Postanowiłam zrobić ze śledzi coś,
na co potrzebne jest trochę czasu. Zaczynamy więc od zamarynowania śledzi.
Bardzo lubię połączenie papryki, gorczycy, kminku, cebuli i czarnego pieprzu w
daniach mięsnych, dlaczego więc takiej mieszanki nie zastosować w daniu rybnym?
Zaczynamy więc od pomieszania tych przypraw, a następnie przygotowuję dość
słodką zalewę na bazie białego octu winnego, który jest o wiele smaczniejszy
niż zwykły spirytusowy. Nie jestem zwolennikiem marynat, jednak tu konieczna
jest początkowa obróbka śledzi, aby nadać im bogatego smaku, a nie pozostawić
ich tylko w soli. Miała powstać całkowita kompozycja, dlatego wykorzystałam
tradycyjne połączenie, które dobrze pasuje ze śledziami. Jako podstawę sałatki
wybrałam ziemniaki, cebulę, ale i chrupiący seler naciowy, aby zróżnicować
nieco tekstury. Nie robiłam tym razem żadnego sosu ani dressingu, ale
wykorzystałam olej lniany, który jest lekko goryczkowy, ale bardzo smaczny i
zdrowy. Jakoś tak olej lniany kojarzy mi się z wschodnimi rejonami Polski, bo
to stamtąd – z Lubelszczyzny - moja
teściowa w prezencie przywiozła mi kiedyś właśnie olej lniany, który bardzo mi
zasmakował. Chociaż znałam go dużo wcześniej, bo w czasie studiów, kiedy
mieszkałam u wuja, który pochodzi właśnie z terenów wschodnich, często
słuchałam opowieści jak pyszne są ziemniaki polane właśnie tym tłuszczem. I tak
postanowiłam w końcu spróbować tego smakowitego połączeniu w kompozycji, która
może być, myślę, świetną propozycją na zbliżające się bożonarodzeniowe święta.
Jako
że danie mocno osadzone jest w tradycyjnej kuchni, postanowiłam wszystko podać
w pięknych naczyniach, które przywiozłam w tym roku z wczasów w Ustce. Zakupu
dokonałam w sklepie, o którego istnieniu nie miałam pojęcia, bo byłam przekonana,
że już nie istnieje, mianowicie w słupskiej Cepeilii.
Można tam stracić głowę
na widok tak cudnej ceramiki i wyjść z zupełnie pustym portfelem. Przy okazji tworzenia świątecznego menu, kompletuję
prezenty i nabywam dekoracje. Pierwszy wybór padł na takiego oto puchatego bałwanka.
Marynowane
śledzie po myśliwsku na sałatce ziemniaczanej z olejem lnianym
6 marynowanych matiasów
4 ziemniaki – polecam odmianę Bila, która nie klei się – tu
ukłon w kierunku kolegi Michała, u którego zaopatruję się w rozmaite i smaczne
ziemniaki właśnie, bo naprawdę dobrze doradza i wie co sprzedaje
1 mała biała cebula
3 gałązki selera naciowego
5 łyżek oleju lnianego
Semco
sól
świeżo mielony kolorowy pieprz Appetita
Zalewa do
śledzi
100 ml białego octu winnego 7% Monini
200 ml cukru
300 ml wody
2 łyżki mieszanki przyprawy
myśliwskiej*
*Przyprawa myśliwska do zalewy
suszona słodka papryka w płatkach
gorczyca Appetita
suszona cebula
kminek cały Appetita
świeżo mielony czarny pieprz Appetita
Przyprawę możemy mieszać w
dowolnych proporcjach, w zależności od upodobań smakowych. Ja mieszam równą
ilość papryki, gorczycy, cebuli i kminku, natomiast najmniej dodaję czarnego
pieprzu. Można też przyprawy zblendować.
Śledzie płuczemy i 0,5 godziny
moczymy w wodzie. Po tym czasie osuszamy i kroimy na 2-centymetrowe kawałki. Do
garnka wlewamy wodę i ocet, dosypujemy cukier, zagotowujemy. Dodajemy przyprawę
myśliwską, mieszamy i studzimy. Śledzi układamy w słoiku i zalewamy zimną
zalewą. Odstawiamy na minimum 2-3 dni.
Ziemniaki obieramy i gotujemy
na parze do miękkości, lekko solimy. Ziemniaki studzimy i kroimy w kostkę,
cebulkę drobno siekamy, seler naciowy kroimy w cienkie plasterki. Przyprawiamy
kolorowym pieprzem, wlewamy olej lniany i mieszamy. W miseczce układamy na spód
sałatkę ziemniaczaną, a na niej marynowane śledzie. Całość skrapiamy dodatkową
łyżką oleju lnianego. Odstawiamy do lodówki na 2 godziny, żeby smaki połączyły się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz