W ostatnim czasie dość często
weryfikowałam swoje myślenie i podejście do życia. Sytuacja zmuszała mnie do
tego, ale i tak po prostu czasem w naszym życiu jest, że przychodzi moment na
zmiany. Obserwowałam przeszłość – mierzyłam się czasami z jej demonami,
teraźniejszość, rozmawiałam z wieloma osobami o tym co jest ważne, co powinno
być ważne. Zderzyłam się z wieloma postawami i niektóre w zestawieniu były
naprawdę skrajne, od totalnej buddyjskiej harmonii w życiu po skrajne postawy,
polegające na ustawicznym bieganiu za pieniędzmi, żeby mieć jeszcze więcej niż
do tej pory. I tu proste pytania: na ilu
kanapach będziemy siedzieć? iloma samochodami jednocześnie jeździmy? ile kawałków
mięsa na jeden posiłek zjemy? Czy życie ma polegać tylko na bieganiu za
podnoszeniem tylko standardu życiowego? I znowu myśl, można mieć wszystko – dom,
ogród, ogród zimowy, kilka aut, pełen portfel, ale tak naprawdę nie mieć
niczego. Budujemy sobie złote klatki,
wyrzucamy klucz za karty i siedzimy w tym wszystkim sami, samotni i
nieszczęśliwi. Cholera, nie tak ma wyglądać życie. I tak stanęłam na zweryfikowaniu
po pierwsze kto mnie otacza i czy spotkania z konkretnymi osobami są mi
potrzebne i coś wnoszą do mojego życia, czy tylko są bezproduktywną stratą
czasu i nudą, której nienawidzę. I tak część osób wypadło z kręgu mojego
zainteresowania, ale życie nie znosi próżni, dlatego z czasem pewnie pojawiać
się będą nowe znajomości. Dalej idąc,
stwierdzam, że życie jest szeregiem małych przyjemności, dlatego czytam,
słucham muzyki, spaceruję i to daje mi poczucie szczęścia. Znalazłam w końcu
mały skrawek na ziemi, gdzie mogę uspokoić myśli, złapać równowagę i czuć się
tam naprawdę jak w raju. I nie są mi potrzebne wyjazdy zagraniczne, luksusowe
wczasy, bo tak naprawdę można odpoczywać tam, gdzie jesteśmy spokojni i
szczęśliwi. Wyżywam się kulinarnie, bo
to mnie pasjonuje, pozwala oderwać się od rzeczywistości i powoli dojrzewa
myśl, że może by pasję przekuć na pracę. Ale, ale na to jeszcze jest czas.
Kierując się filozofią małych przyjemności, na nowo zwracam uwagę na estetykę,
wartości, równowagę, a że Wagi mają to jakby w naturze, widzę że powoli wracam
do siebie. Rozgoniłam wszelką mgłę i czuję się jakbym wróciła z dalekiej podróży.
Polędwica
wieprzowa z makaronem cukiniowym
Mięso:
1 polędwica wieprzowa
sól
świeżo mielony czarny pieprz Appetita
przyprawa myśliwska
oliwa z oliwek
Mięso płuczemy, oczyszczamy z błon. Kroimy ukośnie na 4
części. Przyprawiamy solą i pieprzem, osmażamy na oliwie na rozgrzanej patelni
grillowej. Przyprawiamy z każdej strony przyprawą myśliwską, przykrywamy i
dusimy 5 minut.
Makaron cukiniowy:
1 średnia żółta cukinia starta wzdłuż na makaron na
mandolinie
0,5 żółtej papryki pokrojonej w paski
1 ząbek czosnku posiekany w cienkie plasterki
sól
świeżo mielony kolorowy pieprz Appetita
oliwa z oliwek
2 łyżeczki pesto trapanesse
Na rozgrzaną patelnie wlewamy oliwę, dorzucamy czosnek i
chwilę smażymy. Następnie wrzucamy wstążki z cukinii i przesmażamy chwilę.
Przyprawiamy solą, pieprzem. Dodajemy pesto, mieszamy i zagotowujemy. Cukinie
nie może się rozmięknąć, ma zostać sprężysta.
do podania:
kozi ser feta
czarny kawior
listki estragonu
krem balsamiczny figowy
Na talerzu układamy makaron cukiniowy, na nim kawałki
koziego sera i czarny kawior. Układamy listki estragonu. Obok układamy
polędwicę. Kremem balsamicznym skrapiamy talerz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz