wtorek, 27 października 2015

Podkręcić smak…



Odwiedziłam dzisiaj we Wrześni moją ulubioną kwiaciarkę – Dorotę, zwaną przeze mnie pieszczotliwie Moim Bukiecikiem. Nazwa nie bez powodu, bo jej kwiaciarnia zwie się właśnie Dekoratornią Bukiecik. Poznałyśmy się już spory czas temu dzięki warsztatom, które organizuję i prowadzę. Tak powoli odkrywałyśmy wspólne tematy i pasje, a okazało się, że mamy ich sporo – od dobrej kuchni, przez zainteresowania artystyczne, po miłość do czytania. Tak sobie dyskutowałyśmy, przerzucając się opowieściami o wpadkach pobliskich lokali gastronomicznych. I tak padła historia o tym, jak z fety można zrobić ser kozi – porażający obraz, który może zmrozić krew w żyłach, a faktycznie miał miejsce. Dalej o tym, jak można przez telefon odrzucić klienta tak, że już nigdy nie zdecyduje się zjeść w danym miejscu. Nie wiem, czy to głupota, czy może bezmyślny optymizm, że klient tak czy owak z powrotem trafi do restauratora, który oszukuje bądź też po prostu ma go w nosie i nie zamierza udzielić kompetentnie pożądanej informacji. Straszne to, naprawdę straszne. Szkoda, że tak wygląda rzeczywistość małomiasteczkowych lokali gastronomicznych. Myślę sobie tak, że jednak jest mnóstwo dobrych kucharz i restauracji, które warto odwiedzić, bo można w nich dobrze zjeść  i mieć poczucie, że ich dania to tak naprawdę poczucie miliona smaków w ustach ( o jednym z nich napiszę niebawem).  Sama takie dania lubię i zdarza mi się tak długo nad czymś pracować, żeby osiągnąć taki efekt. Swego czasu ugotowałam chowder z łososiem – taką delikatną zupę, w której dominował smak kukurydzy i kremowość śmietany połączona ze specyficznym smakiem ryby. To jednak do końca nie zadowalało mnie, bo czegoś tam brakowało.  Powróciłam do receptury raz jeszcze znacznie ją modyfikując poprzez dodanie składników i zwiększenie ilości tych, które dodają ostrości. Efekt piorunujący – i pożądany -  został osiągnięty. Zupa zyskała smak, a i moja mama stwierdziła, że jest naprawdę smaczna. Kto jak kto, ale mama na zupach zna się najlepiej i nigdy w życiu nie stanę z nią w konkury chociażby w gotowaniu tradycyjnej zupy fasolowej. Próbowałam kilka razy i niestety nic z tego, smaku maminej zupy nie odtworzyłam. Zostaje mi zatem chylić w tej kwestii czoła i odpuścić sobie. W końcu czasami mogę oddać pola, przekazać kuchnię mamie, by powstał tradycyjny obiad.    

Zupa z krewetkami i łososiem


1 posiekana cebula
2 posiekane w pół plasterki por
3 gałązki selera naciowego pokrojone w kostkę
3 ząbki czosnku posiekane w cienkie plasterki
3 ziemniaki pokrojonych w kostkę
5 marchewek pokrojonych w kostkę
2l wody
świeżo mielony kolorowy pieprz Appetita
duży pęczek kopru lub 2 łyżki suszonego Appetita
300g fileta z łososia pokrojony w grubą kostkę
500g krewetek


200ml śmietany 30%
1 puszka kukurydzy
150g utartego sera cheddar
sól
oliwa z oliwek aromatyzowana pesto
Do rozgrzanego garnka wlewamy oliwę i przesmażamy cebulę, czosnek i por. Gdy warzywa podduszą się wrzucamy kukurydzę, seler naciowy,  ziemniaki i marchew, chwilę razem przesmażamy 


i wlewamy wodę. Zagotowujemy, zmniejszamy ogień, przykrywamy i gotujemy 20 minut. Po tym czasie wlewamy śmietanę i znowu zagotowujemy. Dorzucamy łososia i krewetki. Odlewamy szklankę wywaru, dokładamy pokrojony w kostkę ser i blenderujemy. Przelewamy mieszaninę do garnka. Gotujemy i mieszamy ostrożnie, żeby nie rozgniatać ryby. Na koniec doprawiamy solą, pieprzem i koprem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz