Jeszcze, jeszcze do ciepłych
dni, można więc pozwolić sobie na aromatyczny i ciężki deser. Pamiętam, kiedy
przygotowywaliśmy z Tomkiem – zastępcą szefa kuchni w usteckiej restauracji Dym na Wodzie – warsztaty kuchni
węgierskiej. Natrafiliśmy na ciekawą recepturę na naleśniki w wersji deserowej.
Farsz łączy w sobie orzechy, rodzynki i aromatyczny cynamon, w sumie więc takie
zimowe smaki. Ale, ale Tomka zaciekawił mój sposób na puszystość naleśników, a
właściwie mojej mamy, bo to ona mi go pokazała. Niby nic wielkiego, ale różnica
jest. Ciasto rozmiksowujemy, a na koniec dodajemy ubite na pianę białka i delikatnie
łączymy je z ciastem naleśnikowym. Tym sposobem otrzymujemy biszkoptowe
naleśniki, dość grube, bo rosną na patelni, ale bardzo delikatne i nietwarde. W
wersji deserowej pasują idealnie.
Naleśniki
pana Gundela
12 naleśników
20dag orzechów włoskich
10dag migdałów
20dag cukru
250ml tłustej śmietany
250ml mleka
3dag rodzynek
0,5 laski wanilii
3 łyżki masła
1 tabliczka czekolady gorzkiej
70%
5dag kakao
szczypta cynamonu Appetita
2 łyżki mąki
3 żółtka
smażona skórka pomarańczowa
150ml rumu
kieliszek spirytusu
Masa orzechowa – siekamy
orzechy, rodzynki, skórkę pomarańczową zalewamy połowa rumu. Zagotowujemy
połowę śmietany, wsypujemy cynamon, orzechy, połowę cukru, osączone rodzynki i
skórkę pomarańczową. Gotujemy na dużym ogniu, mieszając, aż zgęstnieje. Po
wystygnięciu wlewamy rum pozostały z namoczenia rodzynek.
Sos – z reszty cukru i żółtek
robimy kogel – mogel. Drugą połowę śmietanki ubijamy. Zagotowujemy3/4 mleka z
wanilią. Rozpuszczamy czekoladę w kąpieli wodnej, dosypujemy kakao i mąkę
rozrobioną z resztą mleka. Wlewamy powoli do gorącego mleka. Grzejemy sos, aż
zgęstnieje – nie gotować. Zdejmujemy z ognia i lekko studzimy. Dodajemy kogel –
mogel i resztę rumu. Gdy ostygnie, delikatnie łączymy z bitą śmietaną.
Smarujemy naleśniki masą orzechową i zwijamy w kopertę. Smażymy na maśle i
polewamy sosem czekoladowym. Przed podaniem polewamy spirytusem i podpalamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz